Kiedyś taka opinia była po prostu częścią czarnej, ale intrygującej legendy pisarza. Dziś to jak wyrok nakazujący wykluczenie.
W zeszłym roku obchodziliśmy 90. rocznicę urodzin pisarza. Sejm głosami posłów wybrał Marka Hłaskę, obok znanych biskupów i polityków, na jednego z patronów roku, co samego Hłaskę pewnie by setnie ubawiło. Patronat rocznicowy pozwolił nam na powrót do Hłaski, którego legenda przyblakła. Tu i ówdzie pochylono się nad jego tekstami ponownie, analizując pewien fenomen człowieka, który bez wykształcenia pisze tak dobre i nasycone egzystencjalnie teksty.
Mimo powszechnej mody zrzucania z piedestału Hłasko nadal intryguje. Teatr Polski we Wrocławiu przedstawił adaptację jego słynnego opowiadania „Ósmy dzień tygodnia”. Wiele lat temu Aleksander Ford nakręcił film na podstawie tego samego opowiadania, ale Hłasko uznał, że reżyser tak dalece spłycił i ocenzurował tekst, że z oburzeniem wycofał swoje nazwisko z materiałów promocyjnych.
Hłasko znany był z porywczości i skandali. Podejrzewam, że oglądając wrocławskie przedstawienie, rzuciłby w kierunku sceny nie tylko grubym słowem, ale też krzesłem albo butelką. Spektakl stworzony jest siłami studentów szkoły teatralnej, plastycznej i filmowej w ramach otwarcia teatru na szkoły artystyczne. W zasadzie w tym spektaklu wszyscy się uczą. Reżyser uczy się reżyserować, a aktorzy grać. W przedstawieniu gra też jeden aktor, który nie jest studentem, i ten gra najgorzej.
Teatr Polski we Wrocławiu, uważany za jedną z ciekawszych scen w kraju, przeżywał przez ostatnie lata wiele konfliktów. Zmiany dyrekcji, wojna wewnętrzna związków zawodowych, wyrzucanie aktorów, naciski polityczne, konflikty z samorządem. Gdzieś ta zła energia musiała wejść w mury teatru, bo spektakl wystawiany na scenie na dawnym Dworcu Świebodzkim najzwyczajniej męczy. Jedyne, co można pochwalić, to scenografia, bo jest tak minimalistyczna, że jej prawie nie ma. Efekty filmowe, owszem, twórczo wzbogacają spektakl, ale nie są w stanie go uratować, podobnie jak całkiem dobra gra głównej aktorki przedstawienia, Agi (w tej roli Sofia Grzywacz).
Spektakl jest wystawiany na scenie w budynku dawnego Dworca Świebodzkiego. Cały czas miałem nadzieję, że nadjedzie jakiś zagubiony na trasie pociąg i uratuje mnie z tego koszmaru. Fakt, Hłasko był kontrowersyjny, ale nigdy nie nudny. Niestety, autorom przedstawienia nie udało się tego udowodnić.