Szczególnie jedna z myśli głównego bohatera, który w przestrzeni bezludnej wyspy stara się uporządkować swe życie, znaleźć twórczy spokój i napisać dzieło życia, które stanie się czymś w rodzaju nowej Biblii.
Friedrich Ritter, lekarz i myśliciel, szukając klucza do ludzkich losów, dochodzi do wniosku, że algorytm, w który wpada co jakiś czas rozwydrzona ludzka masa naszych czasów, wygląda podobnie. Najpierw jest demokracja, potem faszyzm, a na końcu już tylko wojna.
Ta myśl brzmi niepokojąco aktualnie i żadnemu widzowi nie da o sobie zapomnieć. Huczy w głowie i rozpycha się niczym nieproszony gość. Bo czyż dzisiaj nie wracamy do tego piekielnego algorytmu? – zapyta niejeden widz. Demokracja już była, zaczyna się u nas faszyzm, a wojna wisi nad głową.
Na szczęście to tylko film opowiadający o grupie marzycieli, którzy ze zmęczonej chaosem pierwszej wojny światowej Europy uciekają na jedną z wysp odległego archipelagu Galapagos. Obok dzikiej przyrody, braku źródeł wody, upalnego klimatu i licznych nieprzyjaznych owadów, największym niebezpieczeństwem okażą się inni ludzie.
Ta historia klimatem przypomina nieco powieść „Władca much” Williama Goldinga. Studium przemocy ujawniającej się w sytuacji zamknięcia i odcięcia od świata grupy ludzi. Narastające przemoc i nienawiść to, jak się okazuje, towar eksportowy, który marzyciele zabiorą nieświadomie ze sobą, a on zaraźliwie eksploduje, gdy z trudem budowana utopia okaże się fikcją.
Są w tym filmie momenty poruszające, jak na przykład scena porodu młodej kobiety w domu atakowanym przez wściekłe psy. Są też takie, które śmieszą, na przykład gdy myśliciel Ritter (grany przez Jude Law) szukający złotej maksymy dla gatunku ludzkiego nagle, przez doświadczenie głodu, zostaje zredukowany do pierwotnych instynktów i zdaje sobie sprawę, że wzniosłe hasła, którymi zawracał sobie głowę, to zwykły pseudointelektualny bełkot i bzdury.
Przykład dzielnego doktora, który na egzotycznej wyspie pozbawionej cywilizacji buduje wraz z partnerką rajskie szczęście, pociąga innych śmiałków. Jedni chcą leczyć syna w rajskim klimacie i zbudować gospodarstwo, na które nie stać ich było w Europie, inni mają przed czym uciekać i zostawiając za sobą swoje szalbierstwa, marzą o budowie hotelu dla milionerów. Ten swoisty patchwork charakterów i osobowości zbuduje tykającą bombę, która wybuchnie, gdy tylko zaczną się kłopoty bytowe.
Film ociera się o wielkie kino i doprawdy niewiele mu brakuje, dlatego daję bardzo wysoką notę. Jednak, wybierając się do kina, pamiętajmy, że prawdziwe arcydzieła są jeszcze kilka schodków wyżej.