– Jesteśmy gotowi rządzić – deklaruje Jordan Bardella, lider jej partii. – Konfrontacja skrajnej prawicy ze skrajną lewicą może doprowadzić do wojny domowej – ostrzega prezydent Emmanuel Macron.
Zanim ekstrema rozstrzygną, kto zdobędzie Pałac Matignon (siedziba rządu), przypomnijmy formację najsilniejszą, związaną z rodziną Le Penów, obecną na politycznej scenie Francji już od 1972 roku. Założył ją Jean-Marie Le Pen, ojciec czteroletniej wówczas Marine, twórca neofaszystowskiego Frontu Narodowego. Tak nazywało się jego ugrupowanie pretendujące dziś do rządzenia Francją. Ten ambitny awanturnik, syn rybaka, spadochroniarz w Indochinach, skończył 20 czerwca 96 lat. Według relacji pierwszej żony nazywał on Hitlera familiarnie wujaszkiem Adolfem. Sam wydawał pieśni III Rzeszy, a wśród założycieli jego partii byli dwaj esesmani z francuskiej dywizji Charlemagne. Le Pen szokował wypowiedziami o komorach gazowych jako „detalach drugiej wojny światowej”, o nierówności ras, o dobroczynnych skutkach kolonizacji, o latach tchórzostwa, jakie zmieniły chrześcijańską Francję w kraj niewierzący na drodze do islamizacji. Swoją burzliwą karierę zaczynał jako najmłodszy – 27-letni – parlamentarzysta, izolowany przez tradycyjną prawicę, przez środowiska intelektualne i artystyczne, z wyjątkiem Brigitte Bardot i Alaina Delona.
Subskrybuj