Teresa Żylis-Gara. Powściągliwa i serdeczna

Przed laty podczas kolacji w Wiedniu, gdzie byłem świadkiem jej sukcesów w Don Giovannim i Weselu Figara, Teresa Żylis-Gara opowiadała, że bałaby się sąsiadować w garderobie Metropolitan Opery w Nowym Jorku z równie wybitną śpiewaczką Kiri Te Kanawą.

Fot. Wikimedia

 – Panie nie musiały siedzieć razem – zauważyłem. Przecież śpiewacie ten sam repertuar, więc kiedy jedna przebywa w garderobie, druga siedzi w domu. – No tak, ale ona urodziła się w Nowej Zelandii, a jej ojciec był podobno ludożercą. Więc wolę uważać! – tłumaczyła, nie mogąc nic złego powiedzieć o śpiewie swej egzotycznej rywalki.

Poza tym Pani Teresa była niezwykle kulturalną, powściągliwą, serdeczną i pogodną damą. Moje częste z nią kontakty pochodzą z okresu, kiedy zaczęła przyjeżdżać do Polski jako gwiazda siedemnastu sezonów w Metropolitan, gdzie zaśpiewała w sumie aż 233 spektakle w 20 różnych rolach. Najczęściej była Donną Elvirą, Hrabiną (w Weselu Figara), Desdemoną, Toscą, Liu, Madamą Butterfly, Manon Lescaut, Tatianą, Leonorą (Trubadur). W międzyczasie stanowiła atrakcję scen operowych Paryża, Wiednia, Londynu, Berlina, Moskwy, Mediolanu, Rzymu, Madrytu, Lizbony, nie wspominając już największych scen amerykańskich i, niestety, rzadkich występów w Polsce.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2023-08-08

Sławomir Pietras