Śmierć ponad 60 uchodźców. Wśród ofiar są też dzieci

Kolejna tragedia na Morzu Śródziemnym, które stało się wodnym cmentarzem. Ponad 60 uchodźców zginęło od poparzeń, z głodu i pragnienia na pontonie, który wypłynął z Libii i kierował się do wybrzeży Italii, ale przez zbyt wiele dni pozostawał „niewidoczny” dla służb, pomimo próśb o pomoc. Wśród zmarłych były też dzieci. Nieliczni przeżyli ten koszmar. 

Fot. Pixabay

Od 1 stycznia do 14 marca 2024 roku do Włoch dotarło 5968 imigrantów. Głównie obywateli Bangladeszu i Syrii, lecz także Tunezji, Egiptu, Pakistanu, Erytrei, Etiopii, Sudanu, Gwinei i Gambii. Armia tych prawie 6 tysięcy zdesperowanych w 2024 roku to mniej niż w tym samym okresie w 2022 i 2023 roku (odpowiednio 6263 i 19 937 osób). Wnioski nasuwają się same, nikt na nich nie czeka z otwartymi ramionami, dlatego za próbę zmiany losu często płacą życiem. Dwudziestu pięciu ocalałych z pontonu ujawniło członkom załogi Ocean Viking – statku należącego do sieci SOS Mediterranee, który uratował ich w środkowej części Morza Śródziemnego – zatrważające szczegóły. 

Opuścili Az-Zawija w Libii siedem dób przed akcją ratunkową, na zwykłym pontonie z silnikiem, który zepsuł się i zapalił po trzech dniach żeglugi. Ponton dryfował bez kontroli, zaś ludzie – pozostawieni bez wody i jedzenia – stali się zakładnikami potężnych fal i własnego, jeszcze większego, przerażenia. Chociaż nie mieli sił, chcieli walczyć do końca, bo widzieli ruch w powietrzu, byli pewni, że służby mają jakąś wiedzę o ich samotnej batalii. – Pewien mężczyzna zrelacjonował mi, jak stracił żonę i pół torarocznego syna. Wszyscy byli Senegalczykami, w Libii czekali od ponad dwóch lat – przekazała Lucille Guenier, koordynator komunikacji z Ocean Viking. Gdy organizacji pozarządowej udało się dotrzeć do rozbitków, dwóch z nich, nieprzytomnych, helikopter straży przybrzeżnej przetransportował na Lampedusę – potem, ponownie helikopterami, wysłano ich na hospitalizację do szpitali w Agrigento i Palermo – podczas gdy pozostałych, w stanie hipotermii, skrajnego odwodnienia i wyczerpania nerwowego po stracie członków rodziny, przyjaciół lub po prostu towarzyszy rejsu po przyszłość, zabrał Ocean Viking, dla którego… nie była to wcale jedyna desperacka akcja ratunkowa, jaką przeprowadził w tym czasie. 

To nie koniec ich drogi

Statek interweniował jeszcze dwukrotnie, zgodnie z instrukcjami włoskiej straży przybrzeżnej, ratując życie ponad 200 kolejnym osobom, w tym kilku kobietom i 35 nieletnim bez opieki. Kto spodziewa się, że to już szczęśliwy finał, będzie zawiedziony: w tym miejscu wcale nie ma happy endu, bo teraz wszystkich tych uchodźców czeka dalsza długa podróż – do wyznaczonego im bezpiecznego portu, Ankony. To oznacza, że – mimo bardzo słabej kondycji psychicznej i fizycznej niektórzy są bowiem podłączeni do tlenu – muszą wytrzymać jeszcze 1450 kilometrów, a przecież przy odrobinie dobrej woli przyjmujących dałoby się im tego cierpienia zaoszczędzić. – System ratownictwa na morzu jest ciągle niewystarczający – zaalarmował Flavio Di Giacomo z Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji, nawołując, by pilnie robić więcej dla ratowania życia, wzmocnić patrole morskie i zapobiegać dalszym dramatom. To jest niekończąca się opowieść, która jednak nie musi powtarzać się według utartego schematu. Chwila szumu po znalezieniu nowego, sensacyjnego dowodu udręki uchodźców, a potem odwlekanie czy wręcz odmowa wsparcia. 

2024-03-18

ANS na podst.: repubblica.it, ilsole24ore.com, interno.gov.it, ansa.it, huffingtonpost.it