„Halka” w Operze Królewskiej. Kontynuacja tradycji

Opera "Halka" to tradycja towarzysząca nam ponad dwieście lat, która dalej jest kultywowana.

Fot. YouTube

Już ponad dwa wieki towarzysząca losom Polaków narodowa opera Halka powstawała stopniowo, od domowego wykonania koncertowego w roku 1848 w Wilnie i pierwszego scenicznego w 1854 roku (stąd dwuaktowa wersja wileńska), aż po tryumfalną premierę warszawską 1 stycznia 1958 roku, czteroaktową, z dopisaną oracją Stolnika, arią „Gdybym rannym słonkiem”, mazurem, tańcami góralskimi i dumką „Szumią jodły na gór szczycie”.

Tłumnie oglądana i słuchana przez wszystkie pokolenia zniewolonych Polaków w kraju i na emigracji, a potem już w wolnej Polsce, a szczególnie tej Ludowej, gdzie grano ją najczęściej, uważając za świętość narodową w socjalistycznej przecież Ojczyźnie. Aż przed kilkoma laty Mariusz Treliński uczynił z niej pośmiewisko w Wiedniu, umieszczając akcję w jakiejś drugorzędnej knajpie z Jontkiem kelnerem i Halką pomywaczką. Obecnie zabieg ten powtórzył w Operze Królewskiej Wojciech Adamczyk, „uwspółcześniając” tzw. wersję wileńską.

Nie zmieniając oryginalnego tekstu Włodzimierza Wolskiego (tego by jeszcze brakowało!), zaczyna wszystko w urzędzie stanu cywilnego, gdzie przy dźwiękach zaręczynowego poloneza z wersji oryginalnej podpisywany jest kontrakt ślubny, a ojciec, błogosławiąc parę młodą, śpiewa: „Niech więc wola Twoja, Panie, Ojcze z nieba, stanie się!”, jakby to było w kościele. Owszem, w finale jest kościół, ale oszalała z miłości Halka nie próbuje podpalić go i rzucić się w nurty rzeki (tak jak w oryginale), tylko wyśpiewawszy swe samobójcze zamiary podchodzi do orkiestronu, schodzi na widownię, przedziera się przez rzędy skonsternowanej publiczności i wychodzi na zewnątrz Teatru Królewskiego w Starej Oranżerii w Muzeum Łazienek Królewskich w Warszawie. Przedtem jest jeszcze Jontek prowadzący luksusowy motocykl, bo zapewne dyr. Marek Kwiatkowski zabronił jeżdżenia nim po tak cennym zabytkowym obiekcie.

Są dwaj eleganccy ochroniarze, publicznie zażywający narkotyki i pilnujący młodej pary, bo Cześnika (a nie Stolnika, jak w wersji warszawskiej), stać na to i na wiele innych rzeczy. Szkoda mi czasu i miejsca, aby opisywać pozostałe głupoty, którymi reżyser obdarzył tę wileńską Halkę, odwalając chałturę w teatrze operowym, bo w realizacjach telewizyjnych, a zwłaszcza serialach, wykazuje o wiele więcej rozumu. Gdyby chociaż – jak Treliński w Wiedniu – chciał zaistnieć w aktualnej, choć chwilowej, modzie na uwspółcześnianie. Ale on ten grafomański i bezsensowny scenariusz nietrzymający się zupełnie tekstu Wolskiego i muzyki Moniuszki spisał na kartce i dał do podpisu komu trzeba, aby zarejestrować go w ZAiKS-ie i pobierać tantiemy, choć reżyserowi się one nie należą.

Dyrektor Andrzej Klimczak, mój młodszy kolega, który przed laty pod moją dyrekcją śpiewał w chórze Opery Wrocławskiej, dał się wpuścić w niezłe maliny. Od kilku lat, kontynuując dzielnie idee pomysłodawcy i założyciela Opery Królewskiej, wybitnego reżysera Ryszarda Peryta, zaryzykował przypomnienie wileńskiej Halki jako ciekawostki i źródła powstania wersji warszawskiej, tak silnie wbudowanej w edukację Polaków, nasze dziedzictwo kulturalne i dobro narodowe. Dzięki reżyserowi Adamczykowi nic z tego nie wyszło i należy natychmiast przegonić go z teatru operowego na cztery wiatry.

Pozostała jednak widoczna w czasie przebiegu tego nieszczęsnego spektaklu solidna i fachowa praca teatralna, zwłaszcza w jego warstwie muzycznej i wokalnej. Już od pierwszych taktów uwertury zabrzmiała wysoka muzyczna jakość wykonania przez profesorów orkiestry pod wodzą Dawida Runtza – młodego dyrygenta, którego pilnie obserwując, podejrzewam, że mimo dobrego kontaktu ze śpiewakami ma dużo większe skłonności do repertuaru symfonicznego. Spytam o to Antoniego Wita, jego czcigodnego Profesora, obchodzącego właśnie – podobnie jak ja – okrągłe urodziny. Wokalnie podobała mi się cała obsada solistów.

Począwszy od wybitnego Adama Kruszewskiego (Cześnik), Anny Farysej (Zofia), Roberta Szpręgiela (bardzo dobry Janusz) i Kamila Zdebla (w tej wersji barytonowy Jontek, o głosie pięknym i porywającym). Natomiast wręcz zaskoczeniem pozostaje odtwórczyni roli tytułowej Natalia Rubiś, o której dotąd nie słyszałem, ale po wysłuchaniu i zobaczeniu, do czego jest zdolna, stawiam w rzędzie najwybitniejszych odtwórczyń Moniuszkowskiej heroiny naszych (moich) czasów, począwszy od Antoniny Kaweckiej, Marii Fołtyn, Haliny Słoniowskiej, Hanny Rumowskiej, Krystyny Kujawińskiej i Barbary Zagórzanki.

Miejmy nadzieję, że Natalia Rubiś wystąpi wkrótce gdzieś jako Halka w stroju góralskim, w otoczeniu społeczności tatrzańskiej, na tle pejzażu górskiego, wyśpiewując nutami Moniuszki polską niedolę poprzez pokolenia kultywujące naszą tradycję narodową, do której będzie przyczyniać się także Opera Królewska. 

2024-02-26

Sławomir Pietras


Wiadomości
Nie słychać w Moskwie kurantów [REPORTAŻ ANGORY]
Wojciech Barczak
Albo my ich, albo oni nas. Rozmowa z prof. RYSZARDEM PIOTROWSKIM
Krzysztof Różycki
Ta uczelnia współpracowała z Collegium Humanum. Obiecuje „Doktorat w 100 dni”.
Beata Dżon-Ozimek
Społeczeństwo
Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. Śmierć z narkotykami w tle
Michał Fajbusiewicz
Dziennikarstwo a sztuczna inteligencja. Czy mamy się czego obawiać?
Marek Palczewski
Tata bez zobowiązań. Na niektórych alimenciarzy nie ma sposobu
E.W. na podst.: Małgorzata Święchowicz, „Zadłużeni u dzieci”, „Newsweek” nr 35
Igrzyska paralimpijskie. Zachwycające otwarcie i wielkie nadzieje
MS, FLORENCE VIERRON LÉNA LUTAUD ARIANE BAVELIER © Figaro Syndication 2024
Świat/Peryskop
Nieustępliwa irańska opozycja działa od ponad dekady w okolicach Tirany
PKU, MATTHIAS RÜB © FAZ 2024
Gwinea Równikowa. Syn prezydenta prowadzi skandalicznie luksusowe życie
MS, TANGUY BERTHEMET © Figaro Syndication 2024
5 najbardziej zagrożonych miejsc z listy światowego dziedzictwa UNESCO
AS na podst.: dailymail.co.uk, geographical.co.uk
Hymny narodów świata: Baleary
Henryk Martenka
To musisz zobaczyć na Sycylii. Przyroda, zabytki i kuchnia
Wojciech Nawrocki
Lifestyle/Zdrowie
Wcale nie „z niczego”. Miłość a ludzki mózg
Na podst. tekstu Dominiki Tworek
81. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji. Gwiazdy i słoń na plakacie
ANS
„Harry Potter”, czyli Książka, która zmieniła oblicze literatury
(MS) ALICE DEVELEY MADELEINE METEYER
Angorka