Dziennik z podróży po Atlantyku

Świt. Wyłania się nowy dzień. Jak świat cały. Już 20 dni żeglujemy między wschodami i zachodami słońca przez Atlantyk. Wschody są po lewej stronie rufy i zachody po lewej, tyle że dziobu. I tak przez 2700 mil morskich (5 tys. km). A dziś – święto, nabożne poruszenie, za kilka godzin zobaczymy ląd.

Fot. Wikimedia

Czekamy na ziemię, na wyspę, na ląd. W tym czekaniu jest obietnica i potencjał, że falująca nieokreśloność nabierze nowej formy. Istnienie to przecież świat zmiennych form i struktur. W obietnicy jest coś boskiego, w potencjale coś bardziej ludzkiego, dlatego w lodówce chłodzimy szampana, rum, whisky, nawet piwo, aby za pomocą tych rytualnych środków wykrzesać prąd wdzięczność losowi, nieznanemu sacrum, znanemu profanum.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2023-03-13

Leszek Turkiewicz