Później Trump chwalił doskonały ton i ducha rozmowy, zapewniając: Putin chce zakończyć wojnę. Jednak słowa o dobrej woli Kremla brzmią już całkiem niewiarygodnie w ustach amerykańskiego prezydenta, który przestał wierzyć w sukces dyplomatyczny. Wszystkie znaki na niebie i ziemi, łącznie ze słowami samego Trumpa, wskazują na możliwość porzucenia przez Stany Zjednoczone roli mediatora między Moskwą i Kijowem. Trump stwierdza, że jeśli nie będzie postępów, po prostu się wycofa, a Ukraina i Rosja muszą rozmawiać ze sobą bezpośrednio, tak jak tylko one potrafią, i że gospodarzem negocjacji może zostać Watykan. Wiceprezydent J.D. Vance również przygotowuje opinię publiczną do momentu, kiedy Ameryka odejdzie od stołu. Mówi o potrzebie przełamania nieufności między Rosją i Zachodem: – To jedna z rzeczy, którą prezydent uważa za głupią. Powinniśmy umieć wyjść z błędów popełnionych w przeszłości. Bo do tanga trzeba dwojga. Wiem, że prezydent jest skłonny to zrobić. Ale jeśli Rosja nie jest skłonna tego zrobić, w końcu będziemy musieli powiedzieć: to nie nasza wojna. To wojna Joe Bidena. To wojna Władimira Putina. My próbujemy ją zakończyć, ale jeśli nie możemy, ostatecznie powiemy: Wiecie co? Warto było spróbować, jednak dłużej tego nie będziemy robić. Brytyjski dziennikarz Nick Paton Walsh, korespondent CNN, uważa, że oznacza to zarówno rezygnację z roli mediatora, jak też z pomocy finansowej i militarnej dla Ukrainy.
Putin znów odprawił z kwitkiem
samozwańczego rozjemcę Trumpa – komentuje rozmowy niemiecki „Die Zeit”. A rozjemca nie zamierza wywierać presji na agresorze lub, co gorsza, nie ma takiej możliwości. Ograniczenia tego, co Stany Zjednoczone mogą obecnie zaoferować Rosji, są widoczne z kosmosu – pisze Paton Walsh. – Tak, Stany Zjednoczone mogłyby nawet zaostrzyć sankcje (…). Ale to spowodowałoby kolejny konflikt handlowy z mocarstwami światowymi, który Waszyngton właśnie rozwiązał. Stany Zjednoczone mogłyby alternatywnie złagodzić sankcje, aby nakłonić Rosję do ustępstw. Ale działanie w białych rękawiczkach zirytowałoby ich europejskich sojuszników i prawdopodobnie zawiodłoby bez praktycznego wsparcia Europy. Po rozmowie z Putinem Trump połączył się z Wołodymyrem Zełenskim i z europejskimi przywódcami. Jasno dał do zrozumienia, że jest pewny zwycięstwa Rosji – ujawnia „Bloomberg”. Nie wspomniał słowem o bezwarunkowym zawieszeniu broni ani o nowych sankcjach. Tymczasem Putin nie ustępuje. – Generalne stanowisko Rosji jest jasne – oświadcza. – Najważniejsze jest wyeliminowanie przyczyn źródłowych tego kryzysu. Czyli redukcja ukraińskich sił zbrojnych, odcięcie Ukrainy od zachodniego wsparcia wojskowego, ograniczenie jej suwerenności i oddanie podbitych terytoriów. Ukraina nigdy na to nie przystanie – mówi Zełenski, wzywając USA, aby nie dystansowały się od rozmów i dążenia do pokoju.
Wycofanie się Waszyngtonu oznacza, że wojna będzie wyłącznie europejskim problemem. A to sukces Putina. Głównym jego celem jest bowiem nie zakończenie walk, lecz doprowadzenie do resetu w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi, co wydaje się również priorytetem Trumpa – ważniejszym niż pokój w Ukrainie. Doradca Putina Jurij Uszakow zdradza rosyjskim mediom jeden z tematów rozmowy między Kremlem i Białym Domem, a była nim… druga wojna światowa. Przywódcy dużo i serdecznie rozmawiali o tym, jak nasze kraje były sojusznikami. Trump pamięta o tamtym wojskowym braterstwie i z żalem mówił, że z powodu dziwnych okoliczności nasze kraje nie tylko nie są dziś razem, ale są od siebie bardzo oddalone. Uszakow donosi o obopólnej sympatii: – Zwracają się do siebie po imieniu. A pod koniec rozmowy żaden z prezydentów nie chciał się pierwszy rozłączyć.