R E K L A M A
R E K L A M A

Penderecki miał zieloną rękę. Rozmowa ze STANISŁAWEM DUDKIEM

Rozmowa ze STANISŁAWEM DUDKIEM, opiekunem zespołu dworsko-parkowego w Lusławicach.

Fot. Tomasz Barański

– Siedzimy na ganku dworu w Lusławicach, którego właścicielem ponad pół wieku temu został znany na całym świecie Krzysztof Penderecki. Słynny kompozytor dokupił potem kolejne hektary, wyremontował dwór i stworzył arboretum. Rośnie tu wiele tysięcy gatunków drzew i krzewów z całego świata. Od czego zaczęła się pana współpraca z profesorem?

– To był taki trochę przypadek. Mój wuj miał firmę budowlaną i zabrał mnie na robotę do pałacu. Teren należał do profesora od roku 1974. Przeraziłem się, gdy profesor poprosił mnie na werandę. To było w roku 1982, miałem wtedy 18 lat.

– Rozmowa się nie kleiła?

– Byłem zawstydzony, bo profesor to wielka postać, ale polubiłem go od razu. Oczywiście placek, kawusia. Pani Elżbieta, taka piękna, młoda. Profesor jeszcze z czarną brodą. Dobra atmosfera się zrobiła i zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Bo profesor zawsze podchodził do ludzi normalnie. Z każdym się przywitał, porozmawiał. Powiedział parę słów i nagle wypalił: Stasiu, ty będziesz u mnie pracował! Gdy to usłyszałem, to ręce zaczęły mi się trząść. Mówię, że do wojska niedługo idę i wyciągam bilet. Do żadnego wojska nie pójdziesz. Szkoda czasu – stwierdził profesor. Przyjechał potem pan pułkownik i jakoś to załatwili. Coś tam w urzędzie gminy jeszcze chcieli, ale szybko rozeszło się po kościach.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-08-26

Tomasz Barański