Pieniądze w próżni
Każdego roku, 450 tysięcy Polaków kończy swoją podróż życia. Większość z nich, ponad 80 procent, to osoby powyżej 60 roku życia. To pokazuje, że śmierć najczęściej dotyka emerytów i osób w wieku przedemerytalnym. Zostawiają po sobie wspomnienia, czasem długi i niezapłacone rachunki, a także smutne wdowy i wdowców.
To grupa, która często doświadcza ubóstwa, co potwierdza obserwacja codzienna. Wielu seniorów prowadzi gospodarstwa domowe samodzielnie, opierając się wyłącznie na dochodach z emerytury. Przeciętne świadczenie wynosi 3,3 tys. zł. Ale warto zauważyć, że średnia emerytura mężczyzn wynosi 4,1 tys. zł, a kobiet tylko 2,8 tys. zł (wartości brutto). Śmierć mężczyzny jest więc bardziej odczuwalna, ponieważ domowy budżet jest mocniej uszczuplony. W połączeniu z faktem, że mężczyźni umierają wcześniej niż kobiety, oznacza to, że jest więcej seniorek utrzymujących się samodzielnie, a ich sytuacja finansowa jest gorsza.
Jest tak, ponieważ przepisy nie pozwalają na dziedziczenie składek zgromadzonych na kontach ZUS. Zakład nie informuje, ile zyskuje na śmierci świadczeniobiorców. Można jednak obliczyć, że jeśli rocznie umiera 300 tys. osób w wieku emerytalnym, każda z nich miała na koncie ZUS 300 tys. zł. A zatem ZUS zyskuje 90 mld zł na niewypłaconych świadczeniach i braku prawa do dziedziczenia. To więcej niż dwukrotność rocznych wydatków budżetu państwa na program 500 plus. Te pieniądze mogłyby trafić do wdów i wdowców, zamiast być wykorzystywane na budowę siedzib i utrzymanie biurokracji.
Tak PiS dba i interesuje się seniorami. Ławy puste. Mają ważniejsze sprawy. Właśnie rozpoczęło się pierwsze czytanie projektu obywatelskiego „Renta wdowia”. Projektu, który ma pomóc seniorom i seniorkom godnie żyć po śmierci współmałżonka. #RentaWdowia pic.twitter.com/lECWNeXXDz
— Marek Kacprzak (@MarekKacprzak) July 6, 2023
Jawna kradzież
Brak możliwości dziedziczenia składek emerytalnych wywołuje silne reakcje społeczne. Nie można się temu dziwić. ZUS wypłaca renty rodzinne wdowom i wdowcom, ale tylko po spełnieniu surowych warunków, które poważnie ograniczają dostęp do świadczeń.
Najważniejsze: zmarły musi mieć ustalone prawo do emerytury (25 proc. mężczyzn nie dożywa wieku emerytalnego!) i trzeba dokonać wyboru – albo decydujemy się na świadczenie po mężu lub żonie (w wysokości 85 proc. wypłacanej im kwoty), albo pozostajemy przy swoim. Czyli nawet jeśli senior załapie się na rentę rodzinną, to bez przepadku ciułanych przez dziesięciolecia składek się nie obejdzie.
W Niemczech, które są krytykowane przez Kaczyńskiego, można pobierać swoją emeryturę i przysługującą zmarłemu. I to w pełnej wysokości (dopiero po przekroczeniu wyśrubowanego progu dochodowego świadczenie po bliskim wypłacane jest w obniżonej kwocie).