A tak 76-letni obecnie Bruce Springsteen, bo o nim mowa, chwali zespół E Street Band, który mu akompaniuje na scenach: „Gramy dobrze za każdym razem, bo to nasz fach. Żeby jednak wypaść celująco, potrzebujemy dopingu publiczności. Tworzymy dla niej przez 3 godziny idealny świat (31 lipca 2012 roku w Helsinkach Springsteen śpiewał na scenie 4 godziny i 6 minut – przyp. red.). Gramy utwory o różnych stronach życia. O rzeczywistości, w której trzeba nauczyć się przetrwać. Wierzę, że nasi słuchacze przechodzą podczas występu pozytywną przemianę, której efekt zostaje z nimi na dłużej”.
Boss – jak nazywają Springsteena fani – w latach 2023 – 2025 odbył z zespołem trasę „Land of Hope and Dreams” („Kraina nadziei i marzeń”), która miała finał 3 lipca br. w Mediolanie. Tournée nie zahaczyło o Polskę, podobnie jak wcześniejsze trasy artysty z grupą. Muzyk wystąpił u nas tylko w 1997 roku, ale sam. Zaśpiewał 9 i 10 maja w warszawskiej Sali Kongresowej, promując longplay „The Ghost of Tom Joad”. Nagrał go z udziałem tylko kilku muzyków, więc w trasę ruszył solo. Samodzielnie wystąpił też w latach 2017 – 2018 na Broadwayu, gdzie dał 236 akustycznych koncertów w liczącym 975 miejsc teatrze Walter Kerr. W kilku piosenkach towarzyszyła mu żona Patti Scialfa.
Elektryczną trasę Springsteena z dynamicznie grającą kapelą E Street Band znamy w Polsce tylko z ekranów. Najnowszym koncertowym dokumentem, który miał premierę w 2024 roku, jest obraz „Road Diary: Bruce Springsteen and The E Street Band” („Dziennik trasy: Bruce Springsteen i The E Street Band”). Przedstawia on nie tylko występy Bossa, ale też migawki z jego prób z zespołem, relacje zza estradowych kulis oraz wybrane wywiady.
Mimo że Springsteen obecnie nie występuje, jest na fali z innych powodów. 24 października zadebiutowało wznowienie jego albumu „Nebraska” (1982). Jest dostępne na płytach winylowych, CD i Blu-Ray. W programie wydawnictwa są piosenki z pierwotnej edycji albumu, a także te same utwory zaśpiewane z udziałem grupy E Street Band. Dodano odrzuty z sesji oraz koncertowy film. Równocześnie miał premierę fabularny obraz „Bruce Springsteen: Deliver Me From Nowhere” („Ocal mnie od nicości”) o powstaniu longplaya. Film przedstawia także sceny z dzieciństwa muzyka i opisuje jego burzliwe relacje z apodyktycznym ojcem. Do zdjęć odtworzono dom przypominający ten, w którym Springsteen dorastał. Muzyk twierdzi, że sceny z młodości wciąż pojawiają się w jego snach, a kiedy wszedł do przygotowanego na potrzeby filmu budynku, poczuł się jak w tym prawdziwym, w którym mieszkał w dzieciństwie.
„Do studia wkroczyłem wprost z ulicy” – wspomina Springsteen początek kariery. „Byliśmy dzieciakami z New Jersey pracującymi w miejscowych barach i spędzającymi wolny czas na ulicach. Nie miałem pojęcia o biznesie. Zanim podpisałem pierwszy kontrakt, nie znałem żadnego prawnika”.
W wieku 23 lat Springsteen zadebiutował albumem „Greetings from Asbury Park, N.J”. (1972). Kompozycje na nim łączą rock z folkiem, a teksty opisują życie na amerykańskiej prowincji.
Ważną postacią w filmie jest menedżer piosenkarza, Jon Landau, którego gra Jeremy Strong.
„Znajomość z Jonem zaczęła się od wspólnego słuchania naszych ulubionych płyt” – wspomina Boss pierwsze z nim kontakty. „Okazało się, że mamy podobny gust. Kiedy rozstałem się z moim pierwszym menedżerem, zapytałem Jona, czy nie pokieruje moją karierą. On szczerze odpowiedział, że nie ma pojęcia o takiej pracy, ale po namowach w końcu się zgodził”.
Film rozpoczyna się mocnym akcentem, kiedy Jeremy Allen White jako Boss wykonuje na estradzie najsłynniejszą kompozycję Springsteena, zatytułowaną „Born to Run” („Urodziłem się, aby uciekać”). Aktor nie tylko śpiewa podobnie jak Springsteen, ale też zgrabnie naśladuje jego gesty. Nie miał łatwego zadania, bo wcześniej nie śpiewał na estradzie i nie grał na gitarze. Miał przed zdjęciami tylko 6 miesięcy na szkolenia. „Nie nauczę cię grać na gitarze w tak krótkim czasie” – mówił mu nauczyciel, który udzielał mu wskazówek online. „Masz jedynie opanować kilka piosenek”. Springsteen zobaczył aktora w serialu „The Bear” i polecił go reżyserowi filmu, którym jest Scott Cooper. Nie był pewny, czy White sobie poradzi, więc często towarzyszył mu na planie. „Było mi go żal, że musi śpiewać moje piosenki, kiedy siedzę obok niego” – żartował. White jednak spełnił jego oczekiwania. „Dobrze złapał to, co robię, zwłaszcza na scenie, i świetnie śpiewa” – ocenia Springsteen występ 34-letniego aktora. „Od razu wyczułem w nim gwiazdę rocka. Tego nie można zagrać. Trzeba to w sobie mieć, a on to ma. Przypomina mnie nawet z wyglądu. Kiedy widzę go na ekranie, dziwię się, że byłem taki przystojny”. Akcja filmu rozgrywa się po trasie promującej album „The River” (1980). Springsteen wrócił wtedy do rodzinnego miasta w stanie New Jersey. Zamieszkał w wynajętym domu i po raz pierwszy nabył fabrycznie nowe auto. Często zatrzymywał się przed ruderą rodzinnego domu i wspominał dzieciństwo. Równocześnie szukał recepty na dalszą twórczość. Zainspirowany filmem „Badlands” (1973) o seryjnym mordercy napisał i nagrał z gitarą w sypialni na 4-ścieżkowym kasetowcu kilkanaście piosenek. Zespół E Street Band miał dodać do nich akompaniament, ale piosenkarz postanowił umieścić na płycie wersje solowe. Firma fonograficzna wahała się z wydaniem takiego longplaya, tym bardziej że Boss zastrzegł, że nie chce żadnego nagrania umieścić na singlu, nie będzie płyty promował i nie udzieli na jej temat wywiadu. Wspierał go jedynie Jon Landau.
Żeby nie spoilerować zakończenia, dodam tylko, że płyta „Nebraska” – co nie jest tajemnicą – dotarła do 3. miejsca amerykańskiej listy bestsellerów, a jej nakład przekroczył 1,4 miliona egzemplarzy.