Następnego dnia rano zakrwawione i na wpół rozebrane ciało 52-letniej kobiety zostało dostrzeżone przez mieszkańców w pobliżu drogi. Sprawcy tej zbrodni szukano przez lata. Blisko dwadzieścia lat później lubelskie policyjne Archiwum X zwróciło się do mnie o publikację informacji o tej sprawie. Niestety, po emisji programu nie napłynęła żadna istotna wiadomość.
Trzeba było prawie 35 lat, aby śledczy trafili na sprawcę tego potwornego mordu. Tymczasem zabójca mieszkał niedaleko domu ofiary. Kiedy blisko 10 lat temu powróciłem do sprawy w „Angorze”, wszyscy we wsi doskonale pamiętali tę straszną historię. Syn, wtedy blisko 60-letni mężczyzna po zawale, nie mógł sobie darować, że nie wrócił z pracy kilkanaście minut wcześniej – może uratowałby matkę.
Morderstwo w Bychawie. Dwóch podejrzanych
Mężczyzna nie dosyć, że stracił najbliższą mu osobę, to był przez pewien czas podejrzewany o udział w zbrodni. 52-letnia Anna Kaczor od urodzenia mieszkała w Bychawce (40 kilometrów od Lublina), w małym gospodarstwie rolnym. Po śmierci męża, na pewien czas zamieszkała u swej sympatii, pana Leona w Starej Wsi. Później przeprowadziła się do Lublina, gdzie była dozorczynią. Po pracy opiekowała się kilkoma starszymi paniami, robiąc im zakupy i pomagając w pracach domowych.
Wszyscy wypowiadali się o niej w superlatywach. W tym czasie w Lublinie odwiedzał ją przyjaciel, wspomniany wcześniej pan Leon. W Bychawce, w domu rodzinnym, pozostał syn pani Anny – Aleksander, którego pani Anna sporadycznie odwiedzała. 24 listopada 1987 roku postanowiła do niego zajrzeć. Wyjechała z Lublina o godzinie 18. Na miejscu znalazła się godzinę później. Tym samym autobusem jechał również jej przyjaciel Leon, z tym że on pojechał do Bychawy. Przystanek od domu syna dzieliło kilkaset metrów.
Tego wieczoru była brzydka pogoda, padał deszcz. Anna szła sama. W pewnej chwili wydawało się jej, że ktoś za nią podąża. Kiedy stanęła, kroki jakby ucichły. Przyspieszyła. Była już blisko swego domu. Kątem oka zobaczyła skrywającego się mężczyznę. Zaczęła uciekać, ale nie w kierunku nieoświetlonego domu, lecz innego, gdzie paliły się światła. Kiedy była przekonana, że zdąży doń dobiec, dostała pierwszy cios w głowę. Kobieta porzuciła torbę, myśląc, że to zadowoli bandytę. Ale ten gonił ją i zadawał kolejne razy. Ofiara w momencie napadu nie mogła wzywać pomocy, gdyż przed zdarzeniem przeszła operację gardła i mówiła tylko szeptem.
Sprawcy udało się przełamać jej opór. Nożem zadał bardzo dużo ran ciętych i kłutych. Napadnięta broniła się zdecydowanie – chwyciła za nóż, o czym świadczą pocięte palce dłoni. Rodzaj obrażeń, a także irracjonalne działania sprawcy (m.in. majtki ofiary powieszone na drzewie, okrutnie pocięte pośladki) wskazywały na to, że było to zabójstwo o charakterze seksualno- sadystycznym, choć jak później ustalono, do gwałtu nie doszło. Sekcja wykazała jako przyczynę zgonu wykrwawienie. Zwłoki znaleźli synowie sąsiadów. Ich ojciec wezwał milicję. Kilka minut po 19 PKS-em powrócił z pracy syn zamordowanej. Na miejscu zdarzenia znaleziono czapkę, która mogła należeć do sprawcy.
Zabójstwo w Bychawie. Czapka przełomem w śledztwie
Kiedy po latach do sprawy wróciło Archiwum X, z czapki zebrano materiał genetyczny. Dowód ten trafił do policyjnej bazy danych. W trakcie oględzin zabezpieczono też krew na korze drzew w miejscu zdarzenia. Stwierdzono, że nie pochodzi od ofiary. Kiedy mordowano Annę Kaczor, w domu niejakiego Józefa trwała ostra popijawa. Milicja zatrzymała na 48 godzin uczestników tej libacji. Mieli mocne alibi. Przez kilka tygodni nie napłynęły żadne informacje. Wytypowano blisko setkę mężczyzn, którzy mieli na koncie przestępstwa seksualne bądź rozboje dokonywane na kobietach. Nie przyniosło to rezultatu. Minęło ponad 30 lat od zbrodni. Cztery lata po tym jak sprawą zajęło się Archiwum X, we wrześniu 2021 r., policjanci z Bychawy zatrzymali do kontroli 60-latka jadącego skuterem.
Jak poinformował niedawno rzecznik lubelskiej policji – nadkomisarz Andrzej Fijołek: „Styl jazdy wskazywał, że może on być nietrzeźwy. Wynik badania alkomatem wskazał, że kierujący ma prawie 1,5 promila alkoholu w organizmie. Dodatkowo okazało się, że jechał, łamiąc sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, nałożony za wcześniejszą jazdę po alkoholu ciągnikiem rolniczym. Policjanci z Bychawy pobrali od kierującego wymaz do badań genetycznych oraz odciski palców. Uzyskany w ten sposób profil DNA trafił do policyjnej bazy. Po kilku miesiącach okazało się, że jest on zgodny z profilem uzyskanym z dowodowej czapki”. Podejrzany o tę zbrodnię Wiesław W. (w chwili zbrodni miał 24 lata) w Prokuraturze Okręgowej w Lublinie usłyszał zarzut zabójstwa, a następnie na podstawie zebranych dowodów został tymczasowo aresztowany.
W tej sprawie trwa śledztwo. Dlatego też cytowany już rzecznik Fijołek prosi o kontakt z Komendą Wojewódzką Policji w Lublinie każdego, kto dysponuje chociażby niewielką wiedzą o sprawie.