Motoryzacyjna miłość od pierwszego wejrzenia? Może to nadużycie, ale po pierwszych chwilach spędzonych w towarzystwie nowego Grand Cherokee byłem nim szczerze urzeczony. Samochód, jak przystało na pojazd wywodzący się ze Stanów Zjednoczonych, imponuje swoim rozmiarem. Masywny, charakterystyczny dla Jeepa grill wzbudza szacunek, a wymiary zewnętrzne wozu wydają się jeszcze bardziej okazałe niż w rzeczywistości.
Nowy Grand Cherokee ma 4,91 metra (o 18 centymetrów więcej niż poprzednik), ale na oko dałbym mu ponad 5 metrów. Amerykańskiego sznytu dodają nie tylko 21-calowe polerowane felgi, ale też niezliczona ilość chromowanych elementów dekoracyjnych w postaci atrapy chłodnicy, relingów czy listwy poprowadzonej wzdłuż nadwozia. O ile od dłuższego czasu nie słabnie moda na podkręcanie wyglądu aut tzw. pakietami czerni czy matowymi lub satynowymi lakierami, o tyle potężnemu Jeepowi błyszczące wstawki nadawały odpowiedni, nieprzestarzały styl. Styl, który bardzo przypadł mi do gustu i o którym nie można powiedzieć, żeby kojarzył się z tandetą. Przeciwnie, najnowsze Jeepy zrobiły olbrzymi postęp, jeśli chodzi o jakość wykończenia i stylistyczne zabiegi. Widać to już po zajęciu miejsca w przepastnej kabinie, gdzie dominuje gruba, absolutnie nieekologiczna skóra i prawdziwe drewno, obecne nie tylko na boczkach drzwi czy desce rozdzielczej, ale również na kierownicy. Miejsca jest mnóstwo, zarówno z przodu, jak i z tyłu.
Subskrybuj