Spotykamy się w centrum Świnoujścia. Mieszka niedaleko. Już na wstępie zastrzegam, że nie chcę skupiać się na opowieści z więzienia, bowiem o tym wielokrotnie mówiła. Interesuje mnie jej życie przed pobytem w zakładzie karnym i po. Zgadza się, choć jak stwierdza, od więzienia nigdy się nie uwolni, nigdy od tego nie ucieknie. – To ciągle jest we mnie. Boję się i podskakuję, kiedy zadzwoni telefon, domofon albo usłyszę odgłos przekręcanego w zamku klucza. Wielokroć budzę się spocona, przerażona. Nie wiem, gdzie jestem. I choć nie śpię już na twardej pryczy, często śni mi się więzienie. Wciąż tkwią we mnie demony. Ta trauma trwa. I jak sądzę, nigdy jej się nie pozbędę.
Z przyjemnością opowiada o swoim niedawnym pobycie w Kołobrzegu. – Byłam z mamą. Od lat tak razem jeździmy. Po całej Polsce. Odwiedzamy różne uzdrowiska, korzystamy z zabiegów. Opiekuję się mamą. Dobrze się rozumiemy.
Mama zawsze była dla niej wielkim wsparciem. – Nie opuściła mnie nawet na chwilę. Zresztą dzięki rodzinie wytrzymałam ten koszmar.
Subskrybuj