Jak się później okazuje, to aktor Krzysztof Rydzelewski. W rozmowie z portalem Plejada. pl Rydzelewski powiedział: „Miałem przejść ulicą i porozmawiać z dziennikarzem, który do mnie podejdzie. Wiedziałem, że zada mi określone pytanie i miałem na nie odpowiedzieć ustaloną z góry kwestią”. Zlecenie dostał od agencji, która współpracuje z TVP. Później swoim słowom zaprzeczył i stwierdził, że nie jest „żadnym wynajętym aktorem, wszystkie brednie, jakie są na mój temat powielane, do bzdura” (źródło: Facebook). Któremu Rydzelewskiemu wierzyć: czy temu z pierwszej, czy z drugiej wypowiedzi? Wierzę w to, że ktoś, kto zna wartość słowa, nie rzuca ich na wiatr.
Subskrybuj