Widziano wtedy na leśnej drodze okazałe auto marki Opel Calibra. Sądzono, że być może należy do jednego z myśliwych, którzy mają tu teren łowiecki. Jednak wracając z lasu kilka godzin później, autem zainteresował się jeden z mieszkańców Nietoperka. Miało otwartą szybę i kluczyki w stacyjce. Mężczyzna powiadomił policję… Tak rozpoczynałem 180. odcinek Magazynu Kryminalnego „997” w czerwcu 1999 r., w którym zająłem się tajemniczym zabójstwem początkującego biznesmena.
Kilka minut później w lesie pojawił się policyjny patrol. Szybko ustalono, kto jest właścicielem auta. Był nim Krzysztof S. mieszkający niedaleko Międzyrzecza. Nie zastali go w domu, a małżonka twierdziła, że od wczoraj nie miała z nim kontaktu. Przywieziona na miejsce znaleziska kobieta potwierdziła, że jest to ich samochód. Wstępne oględziny auta i terenu nie wskazywały, że mamy do czynienia z przestępstwem. Kiedy jednak Krzysztof S. nie pojawił się do następnego dnia – żona zgodnie z procedurą – zgłosiła jego zaginięcie.
Przeprowadzono szczegółową penetrację terenu – najpierw policjanci znaleźli kurtkę, a po kilku minutach zwłoki mężczyzny. Zwłoki leżały na plecach. W wyniku oględzin lekarskich ujawniono trzy otwory o średnicy około 50 mm, które mogły powstać od strzału z broni palnej o nieustalonym jeszcze kalibrze. Nie znaleziono łusek po nabojach, zabezpieczono za to dowód rejestracyjny, in blanco niemieckie prawo jazdy oraz magazynek od pistoletu P-64. Późniejsza sekcja zwłok wykazała, że mężczyzna został zastrzelony trzema strzałami z pistoletu typu P-64.
Ofiara to mieszkaniec niewielkiej miejscowości położonej koło Międzyrzecza. Od wielu lat żonaty, miał dwójkę prawie już dorosłych dzieci. Właściwie całe zawodowe życie był związany z samochodami i motoryzacją. Przez wiele lat był instruktorem nauki jazdy w LOK (Liga Obrony Kraju), a od trzech lat zajmował się handlem samochodami i sprowadzaniem ich z zagranicy. Najprawdopodobniej to te interesy były przyczyną tragedii, a wszystko wyglądało na przeprowadzoną egzekucję.
W feralną sobotę 24 kwietnia 1999 r. około godziny 10 pan Krzysztof wyjechał z domu do Międzyrzecza. Miał się tam zobaczyć ze swoim znajomym, ale nie zastał go w domu. Pojechał więc do centrum miasta, gdzie spotkał się z koleżanką sprzed lat. Około godziny 14 ślad się urywa. Wiadomo, że Krzysztof miał być tego dnia w Zielonej Górze, ale – jak później ustalono – już tam nie dotarł. Dzień później, 25 kwietnia, znaleziono porzucony samochód.
Jako główną przyjęto hipotezę, że Krzysztof S. musiał być z kimś umówiony, a miejscem spotkania był las w okolicach Nietoperka. Prawdopodobnie dokonano zabójstwa w związku z rozliczeniami finansowymi. Policja nie miała wątpliwości, że to był mord na zlecenie.
Blisko rok później poinformowałem telewidzów Magazynu „997”, że dzięki działaniom operacyjnym policjantów pionu kryminalnego Komendy Wojewódzkiej w Gorzowie Wielkopolskim i Prokuraturze Okręgowej w tym mieście udało się zatrzymać morderców Krzysztofa S., a jednocześnie rozbić ośmioosobowy gang.
Działał on od miesięcy przy autostradzie A2 Świecko – Poznań. Kryminalni umieścili w nim swoją „wtyczkę” i dzięki temu udało się go rozpracować i zebrać dowody przestępstw. Co ciekawe, w grupie były dwie prostytutki, które zwabiały bandytom klientów, których później napadano i okradano. Była to nowo tworząca się grupa, która miała opanować trasę A2 na ziemi lubuskiej. Obok dwóch morderstw miała już na swym koncie dziesiątki włamań, kradzieży, rozbojów, wymuszeń rozbójniczych i haraczy. Osobnym wątkiem w sprawie przestępstw tego gangu była jego działalność związana z handlem kobietami do domów publicznych w Niemczech.
Po wielu miesiącach śledztwa i postawieniu kilkudziesięciu zarzutów przed sądem stanęło ośmiu członków gangu. Zapadły wyroki od lat 3, aż po dwa wyroki po 25 lat i jedno dożywocie.