Z Szampanii, przez którą się przejeżdża, pochodzi świńska nóżka w panierce. W Alzacji i w Lotaryngii zajadają się kapustą z boczkiem i z kiełbasą. Przypomina to bigos, ale w smaku przegrywa z polską potrawą w przedbiegach. W Palatynacie, po drugiej stronie Renu, trafimy na tamtejszy specjał – faszerowany żołądek maciory. Z białym wytrawnym winem jest znakomity. I tak można naszą drogę z Polski do Francji i z powrotem rozpisać jako swoistą podróż szlakiem smaków. Nawiasem mówiąc, coraz większą popularność zdobywają „wakacje kulinarne”. Radość dla podniebienia. Organizatorzy takich imprez nacisk kładą nie tyle na zwiedzanie zabytków i podziwianie krajobrazów, ile właśnie na odwiedzanie różnych restauracji proponujących cały wachlarz miejscowych przysmaków. Chcąc się zatrzymać na noc, warto jest zrezygnować z moteli przy autostradach. Zjeżdżamy z drogi w kierunku jakiegoś miasteczka, którego nazwa może nam nic nie mówić. Na chybił trafił. Intuicja. Trafimy do miejscowej oberży, która zapewni nie tylko nocleg, lecz także da możliwość spróbowania lokalnej kuchni. Tak właśnie teraz było. Zmęczenie samotną jazdą za kółkiem z Łodzi przyszło za Dreznem, w Turyngii.
Subskrybuj