Tymczasem nie wiadomo, kto podejmie się trudnego zadania, bo chętnych ewidentnie brak, ale też zagadką pozostaje, kiedy Litwa pozna nazwisko nowego ministra.Zamieszanie zaczęło się na początku marca, gdy w litewskich szkołach uczniowie 11. klas po raz pierwszy przystąpili do nowo wprowadzonych sprawdzianów pośrednich. Obowiązkowe egzaminy są wstępem do matury – uczeń, który uzyska 35 proc. punktów z danego przedmiotu, wie już, że maturę zdał, za rok może natomiast walczyć o dodatkowe punkty. Z mniejszą liczbą punktów także można przystąpić do matury w 12. klasie. Tegoroczne sprawdziany wywołały chaos, stres wśród uczniów i zwyczajnie pozostawiły wrażenie źle przygotowanych. Część przedmiotów oka zała się zbyt trudna – nawet olimpijczycy mieli problem z rozwiązaniem niektórych zadań na przykład z fizyki, część zagadnień była niezgodna z programem nauczania. W efekcie sprawdziany, które miały zaoszczędzić uczniom stresu przedmaturalnego, tylko go spotęgowały, co spotkało się z protestami samych zainteresowanych.
Pracy ministrowi oświaty Gintautasowi Jakštasowi nie ułatwiał również rozgłos związany z zaproponowanymi przez ministerstwo jeszcze w lutym zmianami w nauczaniu w placówkach edukacyjnych mniejszości narodowych, polegającymi na zwiększeniu liczby godzin nauki języka litewskiego w przedszkolach i szkołach oraz nauczaniu historii, geografii i edukacji obywatelskiej wyłącznie w języku litewskim. Jakštas tłumaczył, że zmiany te mają zwiększyć szansę na dobre wykształcenie i kontynuowanie nauki przez uczniów kończących szkoły średnie, jednak wśród przedstawicieli polskiej mniejszości pojawiają się głosy, że jest to walka ze szkołami mniejszości narodowych.
Subskrybuj