Penn znów zagrał va banque. Nie wcielił się wprawdzie w twardziela z Rzeki tajemnic, który szuka własnej prawdy, ani w odważnego Harveya Milka z filmu, który przyniósł mu Oscara, ale zostanie zapamiętany. Tym razem jego przeciwnikiem jest chaos wojny, a on pojawia się w ukraińskim filmie za równowartość paczki gumy do żucia. W ten sposób świadomie oddaje pole historii, która ma być większa niż jego nazwisko. Jego obecność jest intensywna, ale nie dominująca. Stanowi raczej punkt otwarcia i subtelny apel, że świat nie powinien przestawać patrzeć na to, co się dzieje na Ukrainie. W efekcie jego rola staje się czymś więcej niż kolejnym ekranowym występem. Jest gestem solidarności, który wzmacnia przesłanie, iż nawet najmniejsza istota i najmniejszy czyn mogą mieć znaczenie tam, gdzie wszystko zdaje się wymykać spod kontroli.
Subskrybuj