Toczy się przeciwko niemu postępowanie Sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, ale wydaje się ono niezwykle przewlekłe i niemające końca. A czas biegnie, bo ten talib PiS nadal macha brzytwą. Kilka dni temu nałożył karę 145 tys. zł na TVP za emisję reportażu „Arcydzieło Rydzyka” Pawła Gregorowicza i Bianki Mikołajewskiej. Pół roku wcześniej Świrski ukarał TVN za reportaż „29 lat bezkarności. Fenomen ojca Tadeusza Rydzyka” zbliżoną kwotą – 142,8 tys. zł. Nie ma sensu przedstawiać uzasadnień, bo pełno w nich subiektywnych opinii i ideologicznych uprzedzeń.
Skąd bierze się niemoc organów państwa wobec działań człowieka, który już dawno powinien być postawiony przed Trybunałem Stanu i zwolniony z funkcji? Moim zdaniem wynika ona głównie z usadowienia przewodniczącego KRRiT w strukturach władzy, określonego w ustawie „O radiofonii i telewizji” z 1992 roku. Jest on powoływany i odwoływany przez członków Rady. Jego kadencja trwa 6 lat. Przerwać ją może jedynie śmierć, choroba uniemożliwiająca sprawowanie funkcji, skazanie prawomocnym wyrokiem (orzeczeniem sądu) lub naruszenie przepisów ustawy stwierdzone orzeczeniem TS. I tylko na tej ostatniej podstawie możliwe jest dziś odwołanie Świrskiego. Grupa 185 posłów złożyła przeciwko niemu wniosek, w którym postawiono m.in. zarzut blokowania wypłat abonamentu dla TVP i Polskiego Radia oraz koncesji dla nadawców prywatnych (w tym dla TVN i TOK FM). Ale nie można odwołać go za to, że ocenia programy stacji według własnego widzimisię, że kierując się uprzedzeniami i fobiami, nakłada kary na programy krytyczne wobec osób czy instytucji związanych z Kościołem katolickim – programy, których celem jest informowanie opinii publicznej o nieprawidłowościach w ich działaniu. Tu władza Świrskiego jest formą absolutnego jedynowładztwa. Może nałożyć karę i nie wymaga to uchwały Rady, bo kompetencje pozostałych członków Rady są kadłubowe. Winę za to ponoszą twórcy ustawy z 1992 r., dającej przewodniczącemu KRRiT nieograniczone prerogatywy, oraz politycy, którzy do tej pory nawet nie spróbowali wprowadzić w życie nowej ustawy medialnej. Kunktatorstwo i zaniechania obecnych decydentów utrwalają status quo.
Przewodniczący KRRiT powinien być strażnikiem wolności słowa w radiofonii i telewizji, a nie CENZOREM! Jeśli NIM jest, to powinien być skazany za cenzurowanie popublikacyjne i to ograniczenie uprawnień powinno zostać wpisane do przyszłej ustawy. Przewodniczącemu KRRiT należy odebrać prawo do postcenzury oraz karania twórców i stacji na podstawie mglistych przesłanek, jednostronnych ekspertyz i własnej ideologii. Takie postępowanie obraża poczucie sprawiedliwości i narusza wolność mediów. W latach 2022 –2025 Świrski wydał już ponad 260 decyzji o nałożeniu kar na kwotę ok. 6 mln zł. Chyba nie muszę dodawać, że karami obkładał głównie nielubiane przez siebie media, z którymi walczy od wielu lat: TVN, TOK FM, Radio Zet etc. Powoływanie się przez niego na naruszanie przepisów o polskiej racji stanu czy zarzucanie programom szerzenia poglądów sprzecznych z dobrem społecznym to farsa, albowiem przewodniczący KRRiT nie jest sądem, by o tym decydować. Najwyższy więc czas zabrać Świrskiemu brzytwę służącą do ideologicznej walki z wolnością słowa. Trybunał Stanu zbliża się.