– Nigdy na świecie nie było aż tylu niewolników, co współcześnie. W starożytności i dziewiętnastowiecznej Ameryce niewolników oczywiście było dużo i byli oni traktowani źle, ale jako usankcjonowany system funkcjonowało to nieco inaczej. W tej chwili mamy do czynienia z niewolnictwem w białych rękawiczkach, którego nie potrafimy dostrzec, ponieważ ofiary są wśród nas i my tego nie widzimy – mówiła współzałożycielka Fundacji La Strada Joanna Garnier.
Niewolnictwo dotyczy także Polski. W naszym kraju (…) problem ma oblicze pracownika cudzoziemskiego. Szczególnie odkąd z kraju emigracyjnego, którego obywatele wyjeżdżali za pracą, staliśmy się krajem imigracyjnym, potrzebującym rąk do pracy.
– Z Azji, z Afryki, a ostatnio szczególnie z Ameryki Łacińskiej, są ściągani robotnicy, żeby, mówiąc brzydko, było kim robić. Cały ten system opiera się na tym, że ludziom się nie dopłaca, ludzi się nie legalizuje, ludzi się zastrasza, mówiąc im: Jeżeli nie będziesz pracować, to zostaniesz deportowany. Niby są jakieś umowy i ludziom opowiada się, że otrzymają kartę pobytu, ale w 90 na 100 przypadków to nigdy nie następuje. Ludzie są więc po prostu zakleszczeni w tej sytuacji i dodatkowo nie znają języka – tłumaczyła Garnier (…).
Dlaczego państwo nie jest w stanie wyeliminować niewolnictwa? Chodzi o pieniądze.
– Od lat handlarze ludźmi to legalnie działające agencje pracy, które wysyłają swoich pośredników poza Polskę, a oni tam zbierają chętnych, przywożą ich tutaj i tyle. Prawda jest taka, że państwo zarabia na tym konkretne pieniądze. Niewolnicy pracują w rzeźniach, na budowach, w dużych zakładach przetwórstwa spożywczego za płacę poniżej najniższej krajowej i pracują na nasz PKB.
Ze współczesnymi niewolnikami wielu z nas ma częste kontakty. Bo stanowią oni między innymi część osób, które zarabiają, dostarczając jedzenie.
– W ogóle nie zdajemy sobie sprawy, w jakich warunkach ci ludzie pracują, mieszkają. Nie interesujemy się tym, co się dzieje wokół nas, niespecjalnie nas interesuje to, kto robi nasze jedzenie, kto je przywozi i na jakich zasadach ci ludzie pracują – podsumowała (…)”.