Wolontariusze wracali na nocleg po rozdzieleniu żywności, która miała trafić do potrzebujących w Strefie Gazy.
1 kwietnia Izrael bombardował Strefę Gazy od godziny 11.00 do 23.30 (czasu lokalnego). Organizacja humanitarna World Central Kitchen (WCK) miała tego dnia odebrać dostawę pomocy żywnościowej, która przypłynęła statkiem z Cypru do portu w Dajr al-Balah. To liczące 75 tys. mieszkańców miasto leży w centralnej części Strefy Gazy.
WCK poinformowało armię Izraela, że tego dnia pojazdy oznakowane na dachach i szybach logo organizacji będą się przemieszczały w tym mieście. Wolontariusze przyjechali posortować w magazynie 100 ton pomocy żywnościowej. Po zakończonym zadaniu trzema autami ruszyli na północ. Przejechali raptem trzy kilometry. Gdy byli na nadmorskiej ulicy Rashid, o godz. 22.43 pierwszy z ich pojazdów został trafiony pociskiem rakietowym. Mimo że był opancerzony, samochód nie nadawał się do dalszej jazdy. Ranni wolontariusze przesiedli się do drugiego pojazdu, również opancerzonego, który jechał za pierwszym w odległości około 800 m.
Niedługo później i ten został trafiony. Rakieta przebiła dach i wpadła do środka pojazdu. 1,6 km za nim jechała ostatnia w konwoju terenówka bez opancerzenia. I na nią spadła rakieta. Wszyscy pasażerowie i kierowca zginęli. Izrael użył pocisków Hellfire R9X. To broń z głowicą kinetyczną, stworzona z myślą o likwidacji pojedynczych ludzkich celów. Katarska telewizja Al-Dżazira, która podała powyższą rekonstrukcję zdarzeń, dowodziła, że atak Izraela był celowy.
Podobnego zdania jest założyciel WCK. José Andrés powiedział:
– To nie była tylko pechowa sytuacja, w której „ups”, zrzuciliśmy bombę w niewłaściwym miejscu. Atak zrealizowany został systematycznie, samochód po samochodzie.
Subskrybuj