R E K L A M A
R E K L A M A

Autonomiczne marzenia Muska. Plany może ograniczyć… Trump

Jeszcze niedawno hasła o autonomicznych samochodach, które prowadzą się bez ingerencji kierowcy, brzmiały jak kosmiczne wizje. Dziś kolejni producenci meldują technologiczną gotowość do wprowadzenia w życie rozwiązań rewolucjonizujących drogowe realia. Co więcej, w kilku miejscach na świecie da się już podróżować tego typu taksówkami, co budzi niemałe emocje. O rozwoju projektu na wielką skalę marzy Elon Musk – jak się ostatnio przekonujemy, jeden z najbardziej wpływowych ludzi – który do sprawy podchodzi bardzo ambicjonalnie. 

Tesla Cybercab /Źródło: YouTube

Kalifornia, przepastne Warner Bros Studio. To tutaj Elon Musk, współwłaściciel i prezes zarządu przedsiębiorstwa Tesla Motors, produkującego samochody elektryczne, zorganizował wielką konferencję, a raczej wielki show, podczas którego zaprezentował swoje najbliższe i najważniejsze plany. W trakcie wydarzenia „We, Robot” pokazano wyczekiwaną Teslę Cybercab, czyli oczko w głowie 53-letniego „geniusza i wizjonera”, jak nazywają go jego zwolennicy. Musk z pełną ekspresją, w swoim nieco nonszalanckim stylu, mówił, że dotychczasowa komunikacja miejska jest do bani i już wkrótce wszyscy otrzymają lepszą alternatywę. Cybercab ma nie tylko w komfortowych warunkach, ale też za niewielkie pieniądze przewozić pasażerów. Otwierane na futurystyczną nutę do góry drzwi, dwa wygodne fotele, duży wielofunkcyjny multimedialny ekran umieszczony przed nimi i brak kierownicy czy pedałów – tak przedstawia się wnętrze pokazanego w koncepcyjnej formie zgrabnego wozu o linii sportowego coupe. Według planów cena w pełni samosterującego pojazdu nie przekroczy 30 tysięcy dolarów, koszt przejechania przez pasażera jednego kilometra wyniesie raptem około 20 centów (bez podatków), a produkcja wystartuje przed 2027 rokiem. Na Cybercabie nie koniec, bowiem Musk szykuje też Robovana, mogącego sprawdzać się zarówno jako bezzałogowy dostawczak lub miniautobus, przewożący nawet dwudziestkę pasażerów. 

Utopia? Niekoniecznie

Dość powiedzieć, że w San Francisco firma Waymo z powodzeniem wprowadziła na ulice flotę autonomicznych taksówek, co z marszu stało się jedną z głównych atrakcji miasta. W innej części świata, w chińskim Wuhan, czyli wielomilionowej metropolii, tego typu wozów jeździ kilkaset. Pierwsze z nich trafiły na drogi pięć lat temu, dlatego trudno mówić o spektakularnie innowacyjnych pionierskich patentach, jakie szykuje Musk. – Współczesne samochody „widzą” praktycznie wszystko, mają jedynie założone pewne blokady, żeby jeszcze nie służyć do autonomicznej jazdy – tłumaczy dr inż. Grzegorz Laskowski, ekspert Audi Polska, wyliczając długą listę kamer i radarów, w jakie wyposażane są niemieckie auta. Jak tłumaczy specjalista, pozostaje dopieścić procesy związane z tzw. fuzją danych, korzystając z mocnego komputera „obrabiającego” w czasie rzeczywistym informacje z różnych czujników i sensorów. Melodia przyszłości? Słuchając Laskowskiego, który wspomina, że już w 2016 roku miał okazję podróżować bezobsługowym autem na testowym, specjalnie przygotowanym odcinku autostrady A9 (Monachium – Ingolstadt), można dojść do wniosku, że ta jest bliżej, niż się spodziewamy. Na przeszkodzie, żeby autonomiczne samochody trafiły w kolejne części świata, nie stoi zatem technologia samych pojazdów, a przepisy prawa o ruchu drogowym oraz infrastruktura miast i pozamiejskich tras, która wymaga dokładnego przygotowania. Wydaje się, że akurat w Stanach Zjednoczonych Musk jest w stanie poradzić sobie zarówno z jednym, jak i drugim problemem wyjątkowo sprawnie, bo administracja zaprzyjaźnionego i coraz szerzej współpracującego z nim prezydenta Donalda Trumpa bez wahania zapali przed jego pomysłami zielone światło. 

Wyniki sprzedaży spadają

Z drugiej strony zażyłość z Trumpem przynosi Muskowi wiele niespodziewanych kłopotów i być może paradoksalnie wyhamuje jego ambicje na temat rozpowszechnienia autonomicznych aut sygnowanych jego marką. Ostatnio wyniki sprzedaży Tesli spadają w niebywałym dotąd tempie, także na Starym Kontynencie. W Niemczech straty są potężne, sięgając w styczniu 2025 roku 60 procent, w porównaniu do danych z zeszłego roku. Podziw dla technicznej myśli Muska sprzed kilku miesięcy, gdy podczas „We, Robot” przy gromkim aplauzie publiczności przedstawiał Cybercaba i Robovana, nie jest już tak oczywisty i dzieli amerykańskie (i nie tylko) społeczeństwo. W USA część właścicieli Tesli rzuciła się po będące hitem naklejki z napisem „kupiłem ją, zanim Elon zwariował”, przyozdabiając nimi swoje elektryki. Inni idą krok dalej i w ramach buntu – nie licząc się ze stratami – sprzedają swoje auta za wybitnie okazyjne sumy. Piosenkarka Sheryl Crow umieściła w sieci nagranie, demonstrując rozstanie ze swoją czarną Teslą. – Rodzice zawsze mi powtarzali, że jesteś tym, z kim się zadajesz (…). Żegnaj! – mówiła w kierunku odjeżdżającego na lawecie pojazdu. Byle nie mieć nic wspólnego z wspierającym skrajną prawicę Muskiem, przyrównywanym przez niektórych nawet do… Hitlera. Takiego porównania dopuścili się lewicowi aktywiści, wyświetlając na ścianie wielkiej fabryki Tesli pod Berlinem projekcję z wizerunkiem Muska wykonującego gest przypominający nazistowskie pozdrowienie, okraszając całość napisem „Heil Tesla”. Atmosfera wokół 53-latka gęstnieje. Często jednak kontrowersje o szerokim rozgłosie są tylko wodą na młyn dla wielkich przedsięwzięć. Czy w wypadku Muska i jego marzeń będzie podobnie? 

2025-02-25

Maciej Woldan