Gdy Damian po raz pierwszy został tatą, miał 38 lat (…). Kostek przyszedł na świat w grudniu 2016 roku, w marcu 2017 roku pan Damian przejął opiekę nad synkiem w ramach urlopu tacierzyńskiego, a kolejne miesiące był już na urlopie rodzicielskim (…).
Nie mógł awansować
– Gdy (…) wróciłem do pracy, okazało się, że wszyscy liderzy zostali awansowani, oprócz mnie. Gdy zacząłem dopytywać swojego menedżera, dlaczego zostałem pominięty w awansie, usłyszałem, że ze Stanów Zjednoczonych przyjechał dyrektor i powiedział mu, kogo ma awansować, a kogo nie. Po czasie prawda okazała się inna. Podczas jednego ze spotkań z menedżerami z Polski w czerwcu lub lipcu, kiedy struktura organizacyjna miała przechodzić transformację, menedżer, który zarządzał całym centrum inżynierskim, miał powiedzieć:
– Kogo brakuje, ten nie awansuje – opowiada inżynier. Jednak o kulisach tego spotkania pan Damian dowiedział się trzy lata później, gdy złożył wypowiedzenie w firmie.
Musiał szukać nowej pracy
– Moje odejście rozwiązało kilku osobom języki – wspomina (…). Pan Andrzej (…), informatyk, urlopem rodzicielskim z żoną podzielił się po połowie. Pani Ewa Adasia urodziła w kwietniu, zajmowała się nim do września, a następnie na siedem miesięcy opiekę przejął dumny tata. Informatyk poza tym, że chciał uczestniczyć w rozwoju synka, na urlop rodzicielski zdecydował się z powodów finansowych (…).
O pracę pan Andrzej był spokojny. Tuż przed pójściem na urlop rodzicielski dostał podwyżkę, był chwalony, osiągał sukcesy. Jednak cztery miesiące po powrocie do pracy czekała go niemiła niespodzianka. Nie przedłużono mu umowy. Jeszcze w maju 2022 roku zapewniano go, że wysoko oceniają jego pracę i kolejna umowa będzie na czas nieokreślony, w 2023 roku rzeczywistość okazała się inna. – Co mi pozostało? Zacząłem szukać pracy. Po miesiącu dzwoni do mnie były szef i mówi: Mamy dla ciebie pracę. Wziąłem. Umowa? Na rok – opisuje tata Adasia. A przecież zgodnie z prawem powinna być już na czas nieokreślony (…)”.