Generalnie o pieniądzach w Watykanie mówi się szeptem – nie z powodu kurtuazji, lecz dlatego, że trudno tu rozdzielić to, co sakralne, od tego, co budżetowe. Kiedyś rzecznik Navarro-Valls zapewniał, że Jan Paweł II nie pobierał pensji. Benedykt XVI, jak twierdziły włoskie media, miał już wypłatę symboliczną pod względem formy, nie wysokości – 2500 euro miesięcznie – i tantiemy z książek. Franciszek, wierny duchowi Biedaczyny z Asyżu, uznał, że skoro ma kopułę nad głową i talerz na stole, to nie wypada, by sam sobie płacił za posługę. Jak zachowa się Leon XIV? Jako pragmatyczny Amerykanin może uznać, że warto być finansowo niezależnym – choćby po to, by samodzielnie wspierać inicjatywy, które nie od razu zyskują jednoznaczny poklask kurii: pomoc dla uchodźców z Bliskiego Wschodu, szkolnictwo w krajach globalnego Południa, fundacje chroniące ofiary przemocy duchownych. Autonomia może nie być luksusem, lecz warunkiem skuteczności
Subskrybuj