Nie jest ona wzmożona i bezwzględna! Odnoszę wrażenie, że te przestępstwa zasługujące na surową karę nie są traktowane przez wymiar sprawiedliwości tak, jak traktowane być powinny. W wyrokach sądowych dużo jest pobłażliwości dla bandytów znęcających się fizycznie i psychicznie nad członkami rodziny! My, obywatele, choć mamy co rusz do czynienia z tą patologią, nie przejmujemy się nią specjalnie – nie wywołuje ona w nas większego oburzenia! Dlaczego?!
Ano dlatego, że od wieków tkwi w nas – może niezbyt wielkie – ale jednak przyzwolenie na swojskiego rodzaju przemoc w rodzinie! Świadczą o tym przysłowia, które są żywe i ciągle funkcjonują w społecznym obiegu: Jak chłop kobiety nie bije, to jej wątroba gnije; Najlepsza nauka przez dupę do głowy; Brudy należy prać we własnym domu itp., itd.!
Nie pojmuję, skąd ta tolerancja dla przemocy w tak katolickim narodzie! Czyżby moi bogobojni rodacy zapomnieli o Dekalogu, o Jezusie nawołującym do miłowania bliźniego – do kochania żony i dzieci, a nie ich nękania i katowania?! Wychodzi na to, że Chrystusowe nauki sobie, a ludowe przysłowia – sól tej ziemi – sobie: Bicz rozum do głowy nagania; Babska droga, od pieca do proga; Bitemu milczeć lepiej; Wychowanie surowe czyni dzieci mocne i zdrowe!
Powyższe i im podobne ludowe mądrości pochodzą z XV, XVI i XVII wieku! Na nich zbudowane są poniekąd nasze relacje rodzinne! One odcisnęły swoje piętno na samczej mentalności! Mężczyźni w ciemię bici od dziecka mają ugruntowane mniemanie o kobietach: Ile białych wron, tyle mądrych żon; Chłop jak babę przez dziesięć progów przewlecze, to dopiero dobra; Gdzie żona rządzi, diabły usługują – XVI wiek! Te upiorne przysłowia nie narodziły się same z siebie!