Szaman w epicentrum nowoczesności. Constantin Brâncuși

Radość (joie) – to słowo często się u niego pojawiało. Radości szukał w magii, poezji, w istocie wszechrzeczy, a jako twórca nowoczesnej rzeźby kreował jej przestrzenny wymiar w gipsie, kamieniu, brązie.

Fot. Leszek Turkiewicz

– Czystą radość wam daję, nie szukajcie niejasnych formuł – głosił, i to „radosne” rozdawnictwo potrwa do 1 lipca w paryskim Centrum Pompidou, gdzie ma miejsce wystawa Brâncuşi.

Trzy kilkumetrowe koguty z zadartymi do góry dziobami otwierają tę imponującą retrospektywę pochodzącego z Rumunii Constantina Brâncuşiego zorganizowaną pod patronatem prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Obejmuje 120 rzeźb, którym towarzyszą fotografie, rysunki, obrazy, filmy, archiwalia – łącznie ponad 400 eksponatów.

Zrekonstruowano też legendarną pracownię artysty mieszczącą się na Montparnassie przy ulicy Ronsin 11 (zapisaną w testamencie państwu francuskiemu), w której mieszkał, tworzył, prezentował swoje dzieła i w której wszystko wykonał sam: kamienny kominek, drewniane siedziska, gipsowe stoły zmieniające się w razie potrzeby w postumenty rzeźb. Brâncuşi, mając 28 lat, niczym pielgrzym przemierzył w niespełna rok Europę, aby osiąść w Paryżu – dokładnie 120 lat temu. Był pomywaczem w restauracji, kościelnym, śpiewakiem w cerkwi. Zauważony przez Augusta Rodina został jego asystentem – krótko, bo poszedł własną drogą, która go zaprowadziła w samo epicentrum nowoczesności.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-06-03

Leszek Turkiewicz