Wczesną wiosną Utsi, jak jego przodkowie, wyprowadza stada w góry. Tam jest więcej pożywienia, a latem przyjdą na świat nowe cielęta. Lapończyk żali się, że przez rozwój dróg i infrastruktury na północy Szwecji jest coraz mniej miejsc wypasu, a ma być jeszcze gorzej. W zeszłym roku Sztokholm wraz z Komisją Europejską ogłosili „sukces”. W pobliżu górniczej osady Kiruna odkryto największe w Europie złoża – 1,7 miliona ton metali ziem rzadkich. Szwedzka minister gospodarki Ebba Busch zachwycała się: – To miejsce stanie się czołowym punktem zielonej transformacji. Na razie pochłania to ogromne ilości zasobów szwedzkich. W miejscach, gdzie zaplanowano nowe kopalnie i zakłady przetwórcze, powstają elektrownie, linie energetyczne i drogi.
Miasto żelazem płynące
Sposób życia Lapończyków i hodowli reniferów jest zagrożony. Na trasie w góry przecinamy nowe drogi. Widać, że zwierzęta nie są do nich przyzwyczajone. Na poboczach leży wiele potrąconych lisów. W samej Kirunie koparki burzą domy. Duża część mieszkańców musiała się przeprowadzić na wschód do nowego centrum miasta. Nie są z tego powodu zadowoleni, ale mają świadomość, że bez nowych złóż nie byłoby już Kiruny. Miasto od stu lat żyło z wydobycia rudy żelaza. Teraz na ulicach widać plakaty: „Przyszłość bez paliw kopalnych zaczyna się w naszej kopalni”. Państwowe przedsiębiorstwo wydobywcze LKAB tłumaczy, że dzięki wydobytym tu rudom powstaną turbiny wiatrowe, pojazdy elektryczne i smartfony. Do tej pory Europa opierała się na imporcie niezbędnych pierwiastków, zwłaszcza z Chin.
Metale z Kiruny mają trafiać do portu Lulea nad Zatoką Botnicką, a stamtąd statkami do zakładów przetwórstwa w Norwegii. Do 2045 roku kopalnia w Kirunie będzie korzystała jedynie z energii elektrycznej i będzie całkowicie bezemisyjna. Przy użyciu wodoru ruda ma być przetwarzana na stal. Przemysł stalowy stanowi ok. 10 proc. światowych emisji. Zmiana w branży będzie jednak wymagała ogromnych ilości energii elektrycznej. Obecnie LKAB zużywa ok. 2 terawatów energii, a będzie potrzebowało 70 terawatów. Konieczne będą nie tylko nowe wiatraki, elektrownie wodne, lecz także więcej energii jądrowej. Wykarczowano lasy pod budowę elektrowni Messaure na rzece Lule, a także pod słupy nowej linii energetycznej Aurora, która ma biec aż do elektrowni Pyhäselkä w Finlandii.
Coraz więcej problemów
W Szwecji żyje 20 tysięcy Lapończyków. 2500 z nich utrzymuje się z hodowli reniferów i boją się tego, co spotkało Lapończyków w Norwegii. Tamtejszy rząd wybudował 270 ogromnych turbin wiatrowych w pobliżu pastwisk reniferów. Zwierzęta boją się szumu i nie chcą tam przebywać. Po wielu latach norweski Sąd Najwyższy zmusił rząd do wypłaty odszkodowań, ale wiatraki, a z nimi problemy, pozostały.
W Boden nad rzeką Lule powstaje stalownia. Od 2030 roku ma produkować rocznie pięć milionów ton „zielonej stali”. Jednak aby osiągnąć ten cel, potrzeba tyle energii, ile jest w stanie wyprodukować cała Lule, która ma 461 km. Nieco dalej w górę tej rzeki leży miasteczko Harads. Jednym z 500 mieszkańców jest Mikael Kuhmunen. Narzeka, że przez zmianę klimatu nie ma zimowych terenów trawiastych. Śnieg szybciej topnieje, a w nocy woda zamarza. Wypas jest niemożliwy i musi dokarmiać renifery. Zwierzęta stają się tłuste i leniwe. Poza tym przez rosnącą infrastrukturę musi przewozić renifery ciężarówkami. – To nie jest tylko praca, to całe nasze życie. Uczymy się tego od ojców i przekazujemy synom. Bez hodowli reniferów znikniemy – dodaje Kuhmunen.
Na ofiarę zielonego przemysłu składany jest ostatni rdzenny lud Europy. Czy na pewno tego chcemy?