„Back to Black. Historia Amy Winehouse”. Recenzja Skiby

Amy Winehouse dołączyła po śmierci do ekskluzywnego Klubu 27, czyli artystów, którzy zabłysnęli wielkim talentem, po czym na skutek dosyć niehigienicznego trybu życia odeszli w wieku zaledwie dwudziestu siedmiu lat do krainy wiecznych łowów. 

Fot. kadr z filmu

W tym klubie są legendy, takie jak Jim Morrison, Jimi Hendrix, Janis Joplin oraz Kurt Cobain. Wszyscy, łącznie z Amy, tworzyli kwiat muzyki, który mógłby komponować i nagrywać piękne piosenki, ale – niestety – albo strzelili samobója, albo zaćpali się lub upili na śmierć. Amy z alkoholem było do twarzy i po drodze. Nazwisko zdeterminowało życiorys.

Nic więc dziwnego, że na fali produkcji filmowych o ikonach sceny muzycznej nakręcono także historię Amy. Film niecierpliwie oczekiwany przez rzesze fanów krytyka zjechała bezlitośnie. Amy w filmie upija się do nieprzytomności, wymiotuje, wszczyna awantury, chodzi pijana i półnaga po Camden Town w Londynie; wreszcie wdaje się w bójki i zagaduje agresywnie publiczność ze sceny, ale to za mało. W Polsce znawcy filmów z Tomaszem Raczkiem na czele uznali, że to obraz za grzeczny, ugładzony i że ogólnie to bajeczka.

O ile figura ojca Amy jest w filmie pokazana rzeczywiście laurkowo (naprawdę nie był taki kochający i czuły), o tyle postać samej artystki jest aż nadto odpychająca i tragiczna, i doprawdy nie wiem, czy więcej scen z wymiotowaniem artystki oraz innymi skandalami jest tym czymś, czego ten film potrzebuje. Historia oczywiście układa się w pewien znany z show-biznesu schemat, czyli najpierw koncerty w małych klubach, lokalna sława w dzielnicy i okolicy, później wydanie płyty, która odnosi sukces światowy i dostaje pięć nagród Grammy, a wszystko to poprzeplatane miłosnym dramatem i libacjami alkoholowymi; wreszcie próba walki z nałogiem, zawód miłosny, depresja i śmierć.

Nikt chyba nie oczekiwał przy okazji tej biografii jakichś eksperymentów formalnych. Jest to zgrabnie pokazana historia utalentowanej, acz patologicznej osobowości, która wdała się w toksyczny związek z chuliganem. Partner, a potem mąż, na tyle namieszał jej w głowie, że biedna dziewczyna kupiła sobie bilet pierwszej klasy w ekspresie do zatracenia. Marisa Abela w roli Amy jest więcej niż świetna, choć oczywiście trudno przebić talent oryginału. Po filmie przez chwilę zostaje z nami historia zwariowanej dziewczyny z Londynu i jej piosenki, a to już dużo. 

2024-04-29

Krzysztof Skiba