„Ludzi, którzy gryzą Bogusława Wołoszańskiego uważam za podłych” – listy do redakcji Angory (01.10.2023)

Listy nadesłane przez czytelników tygodnika Angora. Za wszystkie wiadomości dziękujemy i zachęcamy do dalszej dyskusji!

Fot. Domena publiczna

„Dziwne drogi Trzeciej Drogi” 

Nie wejdą 

Na początek zaznaczam, że od dawna nie jestem zwolennikiem żadnej partii. Najpierw wyprowadzili mnie z równowagi ci, którzy zmieniali barwy partyjne jak zużyte rękawiczki, a potem uświadomiłem sobie, że jako społeczeństwo nie dojrzeliśmy do tego, aby mówić o nas, Polakach, „społeczeństwo demokratyczne”. Pozwolę sobie zatem mieć inne zdanie niż Pan Krzysztof Waśniewski (ANGORA nr 37), autor listu „Dziwne drogi Trzeciej Drogi”, co do tego pokracznego, politycznego tworu, jakim jest Trzecia Droga. Autor listu życzy im wejścia do Sejmu – do czego ma oczywiście prawo – ale ja im tego wcale nie życzę! Nie chcę, aby weszli, i uważam, że nie wejdą. A za sprawą kogo, to nieco niżej. 

Tak po prawdzie to każda partia opozycyjna ma u siebie na listach wyborczych tzw. desantowców, którzy zmieniali barwy partyjne. Ja się do tego nigdy nie przyzwyczaję. To źle, że coraz więcej osób to akceptuje. Cel tych politycznych neofitów jest jeden. Dorwać się dalej do budżetowego, czyli naszego, koryta i nic poza tym – łącznie z Szymonem Hołownią. Głównym szkodnikiem, ale i… być może lekarzem bez wyuczonego zawodu. Może niechcący wyleczy nasze społeczeństwo z tumiwisizmu, bylejakości i nierozumienia jak dotąd, czym jest wolność, demokracja i przede wszystkim praca dla wszystkich, a nie tylko dla wybranych. Odsunie na kilka lat PSL – jak niegdyś lewica, na własne życzenie – od Sejmu, umożliwi Kaczyńskiemu dokończyć to, co zamierza, a wtedy ludzie sami (oby bezkrwawo) na wiosnę przyszłego roku zmiotą PiS (jak kiedyś PZPR) na zawsze. Rolnicy, ci małohektarowi i ci więksi, Hołownią nie będą już zainteresowani. No to po kolei, czym to „Szymuś” zasłużył sobie na to, aby PiS rządził dalej. Po pierwsze – nie poparł jednoznacznie Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2020 r., czym utrudnił odrzucanie weta Andrzeja Dudy jeszcze przez dwa lata. Po drugie – ordynarnie i po chamsku olał rolników, ale tych przez duże R, których jest ok. 400 tys., wielkopowierzchniowych, dających produkcję rolniczą mogącą (ale już nie będą mogli…) konkurować w Europie. Dla koleżanki partyjnej p. Pauliny Hennig-Kloski pogonił rolnika Michała Kołodziejczaka z Agro- Unii tylko dlatego, że mógłby być dla niej zagrożeniem w tym samym okręgu wyborczym. „Przytulił” go Donald Tusk i nie wiem, czy dobrze zrobił. Zobaczymy. 

To ze strony Hołowni cynizm, taki jak u PiS-owców. Po trzecie – nieświadomie (a może świadomie?) zatopi ostatecznie PSL, bo ludzie na wsi na nich nie zagłosują. Ci, którzy nadal biorą kasę za nieuprawiane ugory, zagłosują na PiS albo też wcale nie pójdą na wybory. Mieszkam na wsi, rozmawiam z tymi ludźmi w miasteczku, jadąc po zakupy. Wniosek jeden – zwiększa się liczba tych, co nadal będą głosować na PiS, nawet tacy, którzy na wybory nie chodzili, ale, co mnie osobiście zmartwiło, rośnie też liczba takich, co wcale nie pójdą na wybory. Boją się referendum i nie pomaga tłumaczenie im, że ono i tak nic nie daje. Gdy pytają mnie, jak ja zagłosuję w referendum, odpowiadam: „Zaznaczę 4 x TAK”. A faktycznie głośno w lokalu powiem: „Nie biorę tej karty” i przypilnuję, aby to zaznaczono. A co mi tam. Mam już swoje lata. W rozmowie najwięcej pretensji mają właśnie do PSL-u, kierując się miejscowymi działaczami tej partii, o których mówią, że są „jacyś tacy nijacy”. W mojej wsi 28 lat temu mieszkało 18 rolników. Dziś jest tylko jeden, który uprawia niewiele hektarów. Reszta ze wsi pracuje w miasteczku, dopłaty nadal bierze, niczego nie uprawiając – i tak jest w całym kraju. Kto jeździ często przez wsie, to widzi. Skoro stoi traktor z maszynami, silos na zboże – dawne stodoły już nie gromadzą snopków spod snopowiązałki, ale są dziuplami na traktor, auto własne i być może inne rozbierane na części – to znaczy, że mieszka tam ktoś, kto uprawia niewiele ziemi. Ten na Michała Kołodziejczaka nie zagłosuje, tylko na PiS, czym pogrąży Trzecią Drogę, a w niej PSL. Tak trzymać – „Alleluja i do przodu”. Po nowe! A jakie? Tego nikt tak naprawdę nie wie. SŁOWIK

Szkodzą Polsce! 

Ludzi, którzy gryzą w łydki Bogusława Wołoszańskiego za jego kontakty ze służbami specjalnymi ćwierć wieku temu, uważam za podłych, bo chcą utrudnić mu start w wyborach do Sejmu, ponieważ odważył się zawalczyć o mandat z listy Tuska, bo stanął w szranki „z samym” Antonim Macierewiczem, szkodnikiem jeszcze większym niż oni. Bogusław Wołoszański jest wybitnym twórcą telewizyjnym, autorem kultowych programów o najnowszej historii Polski, dla naszej kultury zrobił więcej niż cała ta zgraja karzełków. Te archiwalne hieny nawet nie zdają sobie sprawy, na jakim świecie żyją i jak bardzo szkodzą bezpieczeństwu naszego państwa. Nie wiedzą, że służby działają w każdym kraju, bez względu na ustrój, i wszystkie prowadzą tajne operacje wzmacniające jego bezpieczeństwo. I wszędzie posługują się agenturą. Bez pomocy obywateli są jak rekin pozbawiony zębów.

W III RP jest podobnie i w kartotekach MSW niejeden z tych krzykaczy figuruje pod wybranym przez siebie pseudonimem. Jednak w każdych służbach obowiązuje święta zasada: nigdy nie demaskuje swojej agentury, gwarantuje dyskrecję współpracy, w tym tkwi ich siła. W Najjaśniejszej – nowa władza rozbroiła się sama i tylko patrzeć, jak padnie reżim Kaczyńskiego, a nowa, przewodnia siła zacznie urzędowanie od kolejnej lustracji. W wielu krajach – w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Norwegii, Finlandii czy Holandii – udzielanie pomocy swoim służbom jest traktowane jako obywatelski obowiązek. Wie o tym każdy wyjeżdżający na placówkę dyplomatyczną, czy do pracy w firmie, służbowo, czy prywatnie. Tak było i tak jest również w Polsce, ale tylko tu, nad Wisłą, ludzie pomagający służbom są potem grillowani przez lata. Z wielu powodów jesteśmy społeczeństwem głęboko skonfliktowanym wewnętrznie, co jest szczególnie groźne, kiedy w sąsiedztwie toczy się wojna, do której możemy zostać wmanewrowani. I wtedy co? Jaki procent Polaków powie, że nie chce umierać za ojczyznę, która była dla nich macochą? Kto ich namówi, żeby poszli na pierwszą linię frontu i dali z siebie wszystko? Czy tę tragiczną sytuację rozumieją dziennikarze typu Nowina-Konopka albo hieny z IPN, jak Piotr Gontarczyk – chłopak z czerwonego Żyrardowa? Czy wyobrażają sobie Sasina w czołgu, Błaszczaka w oddziale komandosów lub ministra Kamińskiego biegnącego do ataku na bagnety? Czy widzą Kaczyńskiego pochylonego nad mapą sztabową? Przecież czmychną z pola walki w pierwszej kolejności. O Polskę będą natomiast walczyć ci poturbowani. Skończmy z tym szczuciem na siebie, odczepmy się od Wołoszańskich, którzy mogą zrobić dla kraju wiele pożytecznych rzeczy. Dajmy działać tym, którzy coś potrafią, skończmy z nieudacznikami, a promujmy ludzi mądrych. T.Z.

Ja, bogacz… 

W 1995 roku po przepracowaniu 44 lat, w tym ponad 30 jako maszynista na PKP, odszedłem na emeryturę, otrzymując obecnie 3400 złotych. Nie piszę tego, żeby się użalać, gdyż nawet odmawiając sobie wielu rzeczy, jakoś wiążę koniec z końcem, lecz nie podoba mi się, że za to, iż podjąłem się pracy odpowiedzialnej, ciężkiej i niebezpiecznej, aby zapewnić sobie i rodzinie w miarę godne życie i emeryturę, jestem teraz karany potrąceniem z „14.” emerytury przez system „złotówka za złotówkę”. Jestem dumny z tego, że zaliczono mnie do bogaczy, i nie rozpaczam z tego powodu, że potrącono mi parę złotych, lecz uwiera mnie ta niesprawiedliwość, że na równi traktuje się tych, którzy ciężką pracą „dorobili się” takich luksusów, i tych, którzy z nie zawsze wiadomych powodów pobierają ponad 10 tysięcy emerytury i jeszcze dorabiają jako politycy lub też w różnego rodzaju spółkach i zarządach. Najlepiej będzie, jeśli „władza” nie da z łaski czternastki i piętnastki, oczekując w zamian wdzięczności, lecz zwaloryzuje emerytury proporcjonalnie do inflacji! Z wyrazami szacunku ANTONI JANUS

Hipokryzja 

Partia i rząd nie ustają w działaniach mających przyciągnąć wyborców, a polega to na obiecankach: a to dopłaty do biletów kolejowych, a to różne dotacje właściwie do wszystkiego. No i teraz partia i rząd mają zgryz, co by jeszcze wymyślić, komu i za co dopłacić. Właściwie wiadomo komu – WYBORCOM. Rządowi myśliciele wydumali ratunek: osiedla z wielkiej płyty! Dlaczego akurat to? Sprawa jest prosta – bo tam mieszka parę milionów potencjalnych wyborców, więc warto tam rzucić wędkę z przynętą, a nuż połkną haczyk i przybędzie elektoratu. 

To nieważne, że prawie wszystkie osiedla już dawno zostały zrewitalizowane i zagospodarowane, a specjaliści od badania stanu technicznego budowli stwierdzili, że stan techniczny tych budynków jest zadziwiająco dobry i postoją nie 50 – 60 lat, lecz co najmniej 100 lat i tylko pozłacanego kogucika na dachu im brakuje. Więc czego tam brakuje? Owszem, brakuje, bo czerwona kostka na chodnikach źle się kojarzy, zwłaszcza IPN- -owi, a że mieszkańcom się podoba, to najmniej ważne! My ich uświadomimy, zrobimy rewitalizację i pomalujemy chodniki na zielono i, co oczywiste, postawimy odpowiedniej wielkości banery, komu mają zawdzięczać tę szczęśliwość.

Tymczasem w polskim kraju roi się od ruder domów i mieszkań bez podstawowych mediów, takich jak woda, gaz oraz kanalizacja, pozbawionych łazienek z toaletami; są jak w dawno minionych czasach, na podwórku. Jest hańbą dla państwa, że ludzie niezamożni muszą mieszkać w warunkach urągających podstawowym standardom cywilizacyjnym lub w altanach na działkach. Partia i rząd ich nie dostrzegają, bo najważniejszy jest ELEKTORAT, i to liczny, więc pan premier, jedyny w Europie posiadający wyrok sądowy za kłamstwa, oraz partia rzekomo prawa i sprawiedliwa doszli do wniosku, że nie opłaca się inwestować w mieszkańców ruder, bo rachunek jest prosty: wyremontowanie rudery da zaledwie kilku wyborców, a koszty i fatyga znaczne. Natomiast uszczęśliwienie mieszkańców bloku to co najmniej stu i więcej potencjalnych wyborców, a w dodatku koszty i fatyga na jednego mieszkańca mniejsze. RYSZARD PORĘBSKI

Między brutto a netto 

Tara, można inaczej powiedzieć balast, czyli różnica między wagą brutto a netto, to cena, jaką wszyscy płacimy za trwanie na czele państwa człowieka, który, choć nie ma pojęcia o niczym, jest bożyszczem milionów Polaków. To prawdziwy nasz, narodowy chciałoby się powiedzieć, balast, obciążenie. Z pewnością bylibyśmy dalej gospodarczo (KPO), ale też w zakresie praw obywatelskich, demokracji i praworządności, gdyby nie ta kula u nogi. W sytuacji, gdy dąży się wszędzie do zmniejszania opakowań, bo to przecież nie tylko koszty samego surowca, ale też droższy transport, my, Polacy, mamy ogromny balast. Przecież wicepremier w momencie, gdy mówił o ekstrazasiłkach dla emerytów, nie miał pojęcia ani co oznacza netto i brutto, ani nie wiedział, jak to naprawdę ma być.

Umysł tego starca pewnych rzeczy już nie ogarnia, zwłaszcza jeśli nigdy nie ogarniał, bo nie potrzebował. Tak jak nie potrzebował pójść do sklepu bez kamer telewizyjnych, jak nie potrzebował prawa jazdy i umiejętności prowadzenia auta, jak nie potrzebuje umiejętności posługiwania się komputerem czy chociażby zerknięcia na własne buty przed wyjściem z domu. Jednym słowem, jak nie nadąża żyć jako zwykły człowiek i członek społeczności. Chorobliwa mania władzy to jedyna rzecz, która wyziera z jego postawy (…).

Zwolennicy, im bardziej zagorzali, tym częściej powtarzają, że prezes jest ponad to wszystko. Że bycie genialnym strategiem ma nam wystarczać, a jemu do niczego te przyziemne rzeczy potrzebne nie są. Zbiorowisko skupione wokół prezesa jest bardzo specyficzne. Każdy stara się być jak najbliżej, by móc mu pluć w ucho, a tym samym wymościć sobie i swoim najbliższym ciepłe posłania. Najłatwiej wkraść się w łaski na miesięcznicach, bo to naprawdę często wymaga poświęcenia i przeorganizowania swoich spraw. Ale warto było chodzić. Nie ma wśród zwolenników obecnej władzy ludzi wybitnych. Jeśli perukarz jest mistrzem intelektu, a wspomaga go pomocnik piekarza i poucza, kto ma prawo się o czymś wypowiadać, to o czym tu mowa?

Do tego grono zeszmaconych profesorów od niczego. Za Dudę przepraszał nawet jego promotor. Kto przeprosi za Terleckiego, który brzydzi się wziąć do ręki kartki od innego człowieka tylko dlatego, że nie podziela jego idiotycznych poglądów? Przebijają się w głupocie i dosadności stwierdzeń, bo to daje uznanie w oczach wodza, tego naszego balastu, wyższe notowania i tym samym lepsze miejsce na listach wyborczych. Ludzie! Pamiętajcie, że tych waszych plugastw nic nie zmyje. Zostaniecie z nimi do końca życia jak z blizną. Przecież oni wiedzą, że prezes opowiada głupstwa, że każdego dnia można go złapać na publicznym ględzeniu, na lapsusach słownych, na flejtuchowatym wyglądzie. Nie dla dobra prezesa, ale dla własnego korytka, udają, że tego nie widzą.

Nie sądzę, by było tam wielu takich, którzy podzielają poglądy i sposób bycia prezesa, ale czego się nie robi dla kasy… Tak jak w bajce o nowych szatach cesarza brakuje tego jednego odważnego, który by oznajmił, że przywódca jest odklejony od rzeczywistości, że dla kraju jest balastem. Bo to, że opozycja tak mówi, jest dla genialnego stratega oczywistą oczywistością i nie będzie sobie tym zawracał głowy. ARTUR BUKAJ

 

2023-09-28

Angora


Wiadomości
Nie słychać w Moskwie kurantów [REPORTAŻ ANGORY]
Wojciech Barczak
Albo my ich, albo oni nas. Rozmowa z prof. RYSZARDEM PIOTROWSKIM
Krzysztof Różycki
Ta uczelnia współpracowała z Collegium Humanum. Obiecuje „Doktorat w 100 dni”.
Beata Dżon-Ozimek
Społeczeństwo
Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. Śmierć z narkotykami w tle
Michał Fajbusiewicz
Dziennikarstwo a sztuczna inteligencja. Czy mamy się czego obawiać?
Marek Palczewski
Tata bez zobowiązań. Na niektórych alimenciarzy nie ma sposobu
E.W. na podst.: Małgorzata Święchowicz, „Zadłużeni u dzieci”, „Newsweek” nr 35
Igrzyska paralimpijskie. Zachwycające otwarcie i wielkie nadzieje
MS, FLORENCE VIERRON LÉNA LUTAUD ARIANE BAVELIER © Figaro Syndication 2024
Świat/Peryskop
Nieustępliwa irańska opozycja działa od ponad dekady w okolicach Tirany
PKU, MATTHIAS RÜB © FAZ 2024
Gwinea Równikowa. Syn prezydenta prowadzi skandalicznie luksusowe życie
MS, TANGUY BERTHEMET © Figaro Syndication 2024
5 najbardziej zagrożonych miejsc z listy światowego dziedzictwa UNESCO
AS na podst.: dailymail.co.uk, geographical.co.uk
Hymny narodów świata: Baleary
Henryk Martenka
To musisz zobaczyć na Sycylii. Przyroda, zabytki i kuchnia
Wojciech Nawrocki
Lifestyle/Zdrowie
Wcale nie „z niczego”. Miłość a ludzki mózg
Na podst. tekstu Dominiki Tworek
81. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji. Gwiazdy i słoń na plakacie
ANS
„Harry Potter”, czyli Książka, która zmieniła oblicze literatury
(MS) ALICE DEVELEY MADELEINE METEYER
Angorka