Po Irenie i Julianie Tuwimach oraz Andrzeju Stasiuku to kolejna wielka postać polskiej literatury, która spoglądać będzie na mieszkańców tego miasta. Podczas kameralnego spotkania z czytelnikami Gretkowska w swoim stylu zadbała o szczere podsumowanie „przemian”, jakie dokonały się w ciągu ostatnich 8 lat rządów PiS-u – tragicznych dla polskiej kultury.
Spotkanie prowadziła Paulina Frankiewicz z księgarni „Do dzieła”.
– Bardzo się bałam, jeszcze przed wyborami, że spotkamy się tuż po nich w Łodzi na placu Wolności, gdzie się wychowywałam, a w naszym kraju nie będzie już wolności… – przywitała się z publicznością. – Na szczęście stało się inaczej, bo Polacy tłumnie poszli do urn i będziemy ją jednak mieli. Zawsze postrzegałam wolność jako poszerzanie granic. A sztuka to jest właśnie poszerzanie granic, więc wolność dla mnie jest sztuką i kulturą, tak zacięcie zwalczaną przez prawicę (…).
Pisarka, nawiązując do swojej ostatniej książki pt. „Przeprawa”, na której okładce eksponuje swoje wdzięki (jak na wolną kobietę przystało), opowiedziała anegdotę o tym, jak sprzedała dom zaraz po wygranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich, kiedy jej mąż jadł kolację. Przypomniała także o tym, jak przed laty starała się o azyl polityczny we Francji i o status bezpaństwowca.
– Te szaleństwa Kaczyńskich i chore zmiany, które były już za pierwszych rządów PiS-u, przypomniały mi chwile, kiedy czułam, że przestaję być wolnym człowiekiem. Uraz na polskość mi pozostał i od pierwszej emigracji wyczuwałam jak zwierzę, że znów nadchodzi coś bardzo złego. I nadeszło. Kiedyś pomogła mi Francja, a dwa lata temu Kreta, gdzie w spokoju zamieszkałam z rodziną (…). Teraz, dzięki mądrości większości Polaków, którzy 15 października wybrali wolność, nadal jesteśmy Europejczykami. Niezależnie od tego, gdzie mieszkamy…
Uczestnicy spotkania mieli okazję zapoznać się w zarysie ze wszystkimi książkami pisarki. Sporo uwagi poświęcono osobie Andrzeja Żuławskiego, z którym Gretkowska była związana. Pisarka podsumowała na koniec dramat współczesnych środowisk kultury, które zostały upokorzone przez partię jeszcze rządzącą.
– Gdyby teraz PiS wygrał wybory, ministrem kultury zostałby Bąkiewicz. Dla Kaczyńskiego facet z megafonem byłby najbardziej doskonałym kandydatem (…)
Zapytana, jak wyobraża sobie Polskę po zmianie władzy, odparła:
– To, co będziemy przeżywać, będzie czymś pomiędzy ogromnym koszmarem PiS-u a naszymi marzeniami…