– Nie wykluczam, że biorąc pod uwagę tragiczne wydarzenia, które mają dziś miejsce, będziemy zmuszeni w pewnym momencie – kiedy uznamy to za stosowne – utworzyć swego rodzaju strefę sanitarną na terenach obecnego reżimu kijowskiego – groził Putin w połowie marca. Do tego pomysłu, uzasadnianego koniecznością zapobieżenia użyciu na terytorium Rosji zachodniej broni przekazywanej Ukrainie, nawiązał dwa miesiące później Dmitrij Miedwiediew. Dodając nawet, że ta „gwarantowana strefa sanitarna będzie gdzieś na granicy z Polską lub już w samej Polsce”.
Strefa buforowa
Czy mogli oni się spodziewać, że już niebawem takimi planami mogłaby zostać objęta… część ich państwa? A tak właśnie się stało. W środę 14 lipca, tydzień po wkroczeniu wojsk ukraińskich na terytorium przygranicznego obwodu kurskiego, ogłosiła je wiceszefowa rządu w Kijowie Iryna Wereszczuk. – W celu ochrony obwodów przygranicznych Ukrainy (przede wszystkim granicy obwodu sumskiego) Siły Obronne Ukrainy tworzą przylegającą do terytorium Ukrainy strefę bezpieczeństwa na terytorium Federacji Rosyjskiej – oznajmiła pani wicepremier. Deklaracje te padły po spotkaniu z udziałem prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Poświęcono je właśnie sytuacji w obwodzie kurskim, na którego opanowanych terenach zaczęto już organizować pierwsze ukraińskie komendantury wojskowe. Zdaniem władz w Kijowie również po to, by to Siły Zbrojne Ukrainy mogły zapewnić tam działanie korytarzy humanitarnych dla ludności cywilnej, zarówno w kierunku Rosji, jak i Ukrainy, oraz dopuszczenie do kontrolowanej strefy misji ONZ i Czerwonego Krzyża. – „Strefa buforowa” powinna zapewnić dostawy żywności, leków i innych artykułów niezbędnych cywilom – zapewnił Dmytro Łubynec, ukraiński rzecznik praw człowieka.
Na początek wpuszczono tam ukraińskich dziennikarzy. Tego samego dnia pierwszy reportaż z zajętej Sudży wyemitowała telewizja 1+1. – Ulżyło mi na myśl, że Ukraińcy pozostają ludźmi i pomagają ludności cywilnej kraju, który prowadzi przeciwko nim wojnę. To była w tamtym momencie najsilniejsza emocja – dzieliła się wrażeniami autorka reportażu Natalia Nahorna. – Myślę, że to ważne, byśmy w tej wojnie pozostali ludźmi. Bardzo bym chciała, abyśmy zdali ten test na człowieczeństwo.
Rosja przegrywa
Ile w tym prawdy, a ile propagandy? Tak czy owak bitwę o obwód kurski Rosja na razie przegrywa też w wojnie informacyjnej. „Optymistyczne” doniesienia władz, że z zajętych przez Ukraińców terenów ewakuowano już ponad 120 tysięcy osób, przeplatają się z tymi, że czeka jeszcze 180 tysięcy. Ci, którzy pomocy się doczekali, są często zszokowani niewydolnością własnego państwa. W tworzonych naprędce punktach ewakuacyjnych panuje chaos. Chociaż wystarcza miejsc do spania, to brakuje pościeli, środków higieny, a czasem wody i żywności. – Pracowałem w Mariupolu, pracowałem w Biełgorodzie, ale takiego g…a, jak tu, nie widziałem. Wszyscy klną, biją się ze sobą i obrażają wolontariuszy – portal Current Time cytuje Olega, pracującego w jednym z punktów ewakuacyjnych w Kursku.
Jeszcze większej frustracji nie ukrywają sami ewakuowani. – Ona się na mnie złości, bo mam dwoje dzieci, więc dali mi trzy poduszki, a jej nie dali – pokazuje na swoją znajomą Natasza. – Potem przyjechali korespondenci, rozmawiali z nią, a wieczorem w telewizji zobaczyła, że u nas wszystko dobrze, nie „upadliśmy na duchu”, „trzymamy się” i „odczuwamy wsparcie całego kraju i prezydenta”…
A Michaił, który spod Sudży szedł do Kurska trzy dni pieszo lasami, bo obiecanej ewakuacji się nie doczekał, skarży się teraz, że „liczył na coś innego”, kiedy zaczynała się wojna: – Myślałem, że szybko wyzwolimy Donbas, przyjmiemy go do Rosji i tyle – zwierzył się dziennikarzom. – A teraz trzeba ratować obwód kurski i to mój dom trzeba wyzwalać…