Świętując, porzućmy ten niepokój i na krótko wróćmy do przeszłości, do tej innej uczty dla oczu, uszu i ciała, do show wokół kultowych rewii i piosenek „Czarnej Perły” albo, jak kto woli, „Czarnej Wenus” – wielkiej Joséphine Baker, zmarłej 50 lat temu paryżanki z wyboru, a i zasłużonej Francuzki pochowanej w Panteonie. Spektakl jej poświęcony – „Joséphine Baker. Musical”, składający się z piętnastu żywiołowych scen, odbywa się w podparyskim Bobino na scenie, gdzie dała swój ostatni koncert kilka dni przed śmiercią. Musical koncentruje się nie tylko na muzyce, tańcu i śpiewie, ale i na ekscentrycznym, szalonym, odważnym życiu tej tancerki, aktorki i piosenkarki afroamerykańsko-indiańskiego pochodzenia. A wspomnienia i anegdoty o niej pochodzą z pierwszej ręki, gdyż opowiada je Brian Baker, siódme z dwanaściorga dzieci różnych ras i religii zaadoptowanych przez showmankę, nazywanych „Tęczowym plemieniem”, do którego należała też cała menażeria jej zwierząt trzymanych w domu.
Subskrybuj