Za 990 lewów miesięcznie (mniej więcej dwa tysiące złotych) w urągających, nieludzkich warunkach przetrzymywano tam chorych psychicznie 70- i 80-latków, zamiast zagwarantować seniorom godne warunki bytowe. Często byli oni wiązani, nierzadko bici i maltretowani psychicznie, żyli zapomniani w brudzie i głodzie, bez dostępu do opieki medycznej. Późniejsze badania potwierdziły, że podawano im też mocne środki odurzające. – Przecież ci starsi ludzie to czyjeś matki, to ojcowie, babcie, dziadkowie. Mój pierwszy z nimi kontakt po tym, gdy okazało się, jaki spotkał ich los, to przeżycie, którego nigdy nie zapomnę. Ich wymęczone twarze, bez słów proszące o pomoc, to dla mnie trauma do końca życia – wyjawił w mocno emocjonalnym tonie minister sprawiedliwości Georgi Georgiew.
Oba hospicja oficjalnie zarejestrowane były jako „domy seniora”. Były to prywatne placówki, których w Bułgarii przeżywającej gigantyczny kryzys demograficzny szybko przybywa. Gdy okazało się, że działalność hospicjów zaczęła coraz bardziej niepokoić podejrzliwych miejscowych, właściciele sami zmienili swoje licencje na… „pokoje gościnne”. I w tych „pokojach gościnnych” za równowartość całkiem niezłej jak na warunki bułgarskie emerytury miesiącami przetrzymywali 75 seniorów. Zamkniętych na klucz przez 24 godziny, bez telefonów komórkowych, w pokojach z nieotwierającymi się oknami. Pensjonariusze obu hospicjów nie mieli najmniejszych szans, by zwrócić się o pomoc.
Przetrzymywani tam emeryci i renciści mieli dostęp do jednej, sporadycznie sprzątanej łazienki z toaletą w środku. Takie udogodnienie cywilizacyjne jak komplet pościeli „kuracjuszom” się nie należał! Wszyscy mieszkańcy hospicjów w Jagodzie byli niedożywieni. A codzienne leki, które seniorzy powinni regularnie przyjmować, poszły w odstawkę. W hospicjach już na dzień dobry zabierano „pacjentom” dowody osobiste i wszystkie dokumenty, które ułatwiałyby identyfikację przetrzymywanych staruszków.
Właściciele obu „domów grozy” nie wpuszczali pracowników socjalnych uprawnionych do kontroli w tego typu instytucjach. Argumentowali to bardzo prosto: na jakiej podstawie ktoś miałby kontrolować zwykłe „pokoje gościnne”… Nieliczni lekarze, którym udało się jednak dostać do jednego z obiektów, po wyjściu nie mogli ukryć łez. Minister Georgiew dodał, że medykom jakimś cudem udało się wejść tylko do jednego hospicjum. W drugim, gdzie warunki miały być jeszcze gorsze, seniorzy nigdy nie widzieli żadnego lekarza. Chyba że ktoś umarł…
W toku prowadzonego śledztwa okazało się, że takie hospicja-domy grozy jak w Jagodzie działały także w innych miastach Bułgarii, m.in. w Warnie i we wsi Gowedarci u podnóży gór Riła.
W aferze hospicyjnej na razie zatrzymano pięć osób, ale – czego prokuratura nie kryje – to może być tylko wierzchołek góry lodowej. Na jaw wyszła najgorsza odmiana rodzinnej i pokoleniowej znieczulicy. Dzieci i wnuki seniorów z Jagody czy Warny chętnie pozbyły się „ciężaru”, jakimi byli krewni z chorobami psychicznymi. Ani w Jagodzie, ani w innych miejscach nikt przebywających tam seniorów nie odwiedzał.
Kolejnym zatrważającym faktem jest bez wątpienia to, że rodziny i bliscy odebrali jedynie 38 z 230 seniorów ze wszystkich odkrytych przez służby „domów grozy”!
Zarówno minister sprawiedliwości, jak i minister ds. polityki socjalnej Borisław Gucanow po odkryciach w Jagodzie zapowiadają wzmożone kontrole we wszystkich państwowych i prywatnych hospicjach.
W czasie konferencji prasowej – pierwszej po interwencji służb specjalnych w Jagodzie – minister Gucanow poinformował, że w tej chwili Bułgaria w 82 domach seniora dysponuje 15 tysiącami miejsc. Pięć tysięcy z nich znajduje się w prywatnych domach, które zostaną teraz dokładnie prześwietlone. Kolejne 81 placówek poddawanych jest gruntownej renowacji, a środki na to pochodzą z krajowego planu odbudowy.