– Ci ludzie serca nie mają, przecież nie przyjechałem sobie zostawić auto na parkingu strzeżonym i nie pojechałem na Wyspy Kanaryjskie – mówi Janusz Zabawski.
Pan Janusz ma duży kłopot, bo od urodzenia jest osobą niepełnosprawną.
– To jest zespół Holt-Orama – tak go sklasyfikowali lekarze. Jest to od urodzenia genetyczna choroba, która polega na znacznym niedorozwoju kończyn górnych, wadzie serca, wadzie klatki piersiowej i ramion – opowiada.
– 12 maja całą noc nie spałem, dusiłem się. Nie miałem czym oddychać. Byłem cały spocony i rano, jak wstałem, to pojechałem do przychodni – wspomina i dodaje: – Pani doktor mnie przebadała, EKG zrobiła i od razu dostałem skierowanie na SOR. Powiedziała, żeby natychmiast jechać. Od razu mnie wzięli na łóżko i badania zaczęli robić, ratować mi życie. – Stwierdzili, że mam covid i ciężką niewydolność serca, że pracuje ono w 30 proc. – tłumaczy.
Kiedy udało się ustabilizować stan chorego, wypisano go ze szpitala.
Powróćmy do mandatów. Było ich pięć wetkniętych za wycieraczkę. Każdy opiewał na 150 złotych. – Pierwsze, co zrobiłem, to wziąłem te wezwania i poszedłem zobaczyć, czy jest dyrekcja szpitala. Nikogo nie było, więc pojechałem do starostwa do Olkusza i tam mi się udało jeszcze spotkać ze starostą. Powiedział, że to nie jest ich bajka, że to prywatna firma. Oni sobie stworzyli swoje przepisy i oni kroją każdego, kto wjedzie, jeżeli nie pobierze biletu – relacjonuje.
Pan Janusz trzykrotnie składał reklamację u zarządcy parkingu. Mimo że załączył dokumentację medyczną, reklamacja za każdym razem była odrzucana. Na pytania reportera zarządca parkingu odpowiedział: „Działamy w oparciu o (…) obowiązujące przepisy prawa, co czasami wymaga równego, bezwzględnego stosowania regulaminu (…). Nie posiadamy uprawnień do przetwarzania dokumentacji medycznej, w związku z czym dokumentacja taka nie może być brana pod uwagę w procesie reklamacyjnym”.
O sprawie reporter poinformował Rzecznika Praw Pacjenta. Mandaty zostały anulowane.