R E K L A M A
R E K L A M A

Ludzie listy piszą: PiS-owska paleta barw; wodór jako paliwo przyszłości; zarobki nauczycieli

Kolejne listy nadesłane przez naszych czytelników, a w nich: Donald Tusk, PiS-owska paleta barw, historia w szkole, wodór jako paliwo przyszłości, problemy z bankami oraz minimalne wynagrodzenie.

Fot. Domena publiczna

„Hulaj dusza! Piekła nie ma”
Zdelegalizować?

Prawnicy, liderzy opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej nie mają żadnych podstaw, o dowodach nie mówiąc, do tego, by PiS jako partia została zdelegalizowana. Zdelegalizowanie partii politycznej opisane jest szczegółowo w artykułach 13 i 44 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Pojawia się jednak pewien problem, a mianowicie czytania ze zrozumieniem, a tego już uczą w ostatnich klasach szkoły podstawowej, którą wszyscy pełnosprawni na umyśle ukończyć muszą. Konstytucja jako najważniejszy akt prawny uchwalony w drodze referendum jest najwyższym aktem prawnym obowiązującym wszystkich obywateli – bez wyjątku. Napisana jest językiem w miarę prostym, a jeśli ktoś ma kłopoty z jego odczytaniem czy interpretacją, musi zostawić to Trybunałowi Konstytucyjnemu, bo tylko on jest do tego powołany. O tym, co jest zgodne z Konstytucją, nie może rozstrzygać obywatel, a tym bardziej nie może on tego interpretować, nawet gdyby był prawnikiem. W Polsce tak się składa, że wszyscy umieją czytać Konstytucję, tylko każdy czyta ją na swój sposób.

Pan Janusz G., który w ANGORZE nr 6 w swoim liście „Hulaj dusza! Piekła nie ma” dosadnie powiada: „Mam tego (…) dość”, musi poczekać na lepsze czasy, kiedy PO i reszta opozycji znajdzie się na szpicy rządzenia. Wszystko, co nie po drodze, zostanie zdelegalizowane, osądzone i do pierdla wsadzone. Panie Januszu G., żeby się pan z rączką w nocniku nie obudził. Ktoś już tak robił!

Jedyny plan (program), jaki ma dzisiaj opozycja, to wszelka grabież Polski aż do zniknięcia kraju z mapy Europy bez jakichkolwiek działań wojennych. Niech historia nie zatoczy tego koła!

Sądownictwo to rozbabrana kasta, miast sądzić i rozstrzygać spory w majestacie prawa, zajmuje się polityką – sędzia sprawdza sędziego, czy ów, to sędzia właściwy, sędziowie uzurpowali sobie prerogatywy prezydenta, także władzy ustawodawczej i wykonawczej. Może najlepiej byłoby oddać się pod jurysdykcję Unii Europejskiej (chociaż ostatnio w jej szeregach szerzy się korupcja, jakiej świat nie widział – w stylu: „Hulaj dusza, piekła nie ma, tak się bawi europejska ściema!”).

Powiem panu, że Donald Tusk, jako jedyny kandydat na premiera w nadchodzących wyborach, jest postacią negatywną zarówno z czasów, kiedy był premierem, jak i z czasów, gdy „królował” w Europie. Dla państwa polskiego nie zrobił nic, także i dla Europy. To pod jego przewodnictwem i za jego zgodą wyrósł w Europie bandzior wszech czasów porównywany tylko z Hitlerem i Stalinem, w którego objęciach gościł także Donald Tusk. I taki gość nie może zostać premierem. I to byłoby na tyle.

Grzegorz Konieczny, Radzewice (adres internetowy do wiadomości redakcji)

„Afery giną w lawinie kolejnych afer”

Polska PiS-em malowana

Udzieliła mi się atmosfera smutku bijąca z artykułu „Afery giną w lawinie kolejnych afer” (ANGORA nr 2), w którym Pan Wojciech Fusek pisze o nieszczęściu, jakim jest paradoks pozytywnego efektu końcowego nieprzebranej liczby afer autorstwa ludzi PiS, skandalicznych błędów partyjnych ignorantów i cwaniaków od szwindli. Autor stwierdza, że rządzący osiągnęli ten efekt dzięki wiedzy, jak maskować grube przestępstwa niepoliczalną masą drobniejszych oraz pewnością o znikomej wykrywalności przy rosnącej liczbie afer. Z obserwacji widzę, że stało się to za sprawą znajomości technik malarskich, a obraz „Polska PiS” malowany jest rękoma „pisowskiej kamaryli” bez końca, jak budowa bazyliki Sagrada Familia w Barcelonie.

Na PiS-owskiej palecie farb dominują barwy cynizmu, kłamstwa, arogancji, bezczelności, buty, indolencji i nieodłącznej głupoty. Blejtram na sztalugach zagruntował Jarosław Kaczyński w trakcie miesięcznic w latach 2010 – 2015, dając podkład ze stworzonej wraz z Antonim Macierewiczem religii smoleńskiej. Jej wyznawcy razem z ciemnym ludem stanowią tło obrazu.

Technika wykorzystania farb akrylowych – dla ukrycia przenikających się przekrętów PiS – łączy się ze słowami Autora tekstu: „…trudno grzać temat, gdy konkurencja odkryła coś bardziej bulwersującego”, gdyż (za ekspertem malarstwa): „…jedną farbę nakładamy na drugą, nie czekając, aż ta wyschnie. Ten zabieg pozwala uzyskać efekt płynnego przechodzenia barw między sobą” – np. obłudy w podłość. Tą techniką malarze PiS namalowali w centrum obrazu wiodącą scenę – przewrócony stolik do gry w trzy karty, gdy pojawiająca się policja (inflacja) zastaje ciemny lud z rękoma w nocnikach – programach „pieniądze plus”. W prawym rogu tonie, jak mityczny Ikar, „złoty cielec” budowany od kwietnia 2010 r. przez Jarosława Kaczyńskiego, zrzucony z ołtarza „prawdy o zamachu smoleńskim” za sprawą wodospadu pt. „Siła kłamstwa”.

Z kolei technika temperowa spryciarzy prawicy wyjaśnia tytuł artykułu Autora. „Afery zginęły w lawinie kolejnych afer”, ponieważ tempera jest techniką kryjącą, wykorzystywaną na obrazie przez kaczystowskich hochsztaplerów na wyścigi – jeden minister przez drugiego. A np. tempera jajowa jest niezastąpiona, bo szybko zasycha. Jest trudna w uzyskaniu szczególnego wrażenia (picu) – laserunku, ale nie dla Nikifora polskiego malarstwa politycznego – Mateusza Morawieckiego. Jego finezyjny laserunek nadaje „iluzyjności w cieniach i światłocieniach” każdej obiecance cacance, autoreklamie podszytej fałszem i „przewalonej” furze miliardów. Cofnijcie się, sfrustrowani polityką wyborcy, kilka kroków od obrazu pt. „Polska PiS”, bo dzieła sztuki ogląda się z pewnej perspektywy. Obraz prymitywizmu odpowiada definicji: „… przypomina malunek dzieci, charakteryzuje się deformacją przestrzeni i perspektywy lub jej brakiem, skrajnie subiektywnym punktem widzenia, prostymi technikami, często odwołuje się do świata magicznego i symbolicznego”.

Janusz (nazwisko i adres internetowy do wiadomości redakcji)

PS Stawką walki z całym aparatem państwowym, mając wycelowane w siebie „lufy” podsłuchów i tub propagandowych, jest ocalenie od zapomnienia obrazu Polska PiS – to apel Autora o „…mistrzowski przekaz, prosty i czytelny, odporny na dezinformację profesjonalnych, cynicznych kłamców”. Apel przekazuję dalej.

„Takie będą Rzeczypospolite…”

W szkołach uczyć prawdy

Ministrowie zastanawiają się obecnie, jak i czego uczyć w szkołach, a to takie proste. Przecież edukacja polega na przekazywaniu prawdy dziejowej. Dlaczego? Przytoczę tu przykład z moich szkolnych czasów. Kiedy umarł Generalissimus Józef Stalin Wissarionowicz Dżugaszwili, a więc 5 marca 1953 r., byłem uczniem 5 klasy szkoły podstawowej. Na jedną z lekcji do klasy weszła pani wychowawczyni, oznajmiając nam ogromny dramat, jaki nas wszystkich spotkał i pogrążył w żałobie cały naród. Przez kilkanaście minut wtłaczała w nas poczucie niebywałego smutku. Odczułem to, jakby umarł Bóg, albo zaraz po nim nasz Jedyny Wybawca, od śmierci zadanej przez faszystów. Szczere łzy popłynęły z moich oczu. We łzach pełnymi trzema minutami ciszy zakończyliśmy to przeżycie wielce tragiczne dla nas, młodych dzieci. Dzisiaj muszę się wstydzić przed samym sobą za te wylane łzy…

Przez całą edukację w szkole podstawowej nauczycielka historii ani razu nie wspomniała, że to nasi wybawiciele, czyli Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, zbrojnie napadli na Polskę 17 dni po faszystach, biorąc nas w kleszcze, co oczywiście niwelowało
skuteczną obronę. W szkole średniej historyk wspomniał wprawdzie o agresji wojsk radzieckich, jednak nie przywiązywał dużego znaczenia do daty tego zbrodniczego czynu, jak również nie pogłębiał tego zdarzenia pytaniami czy też egzaminem. Równie pobieżnie traktowano temat beznadziejnej wówczas bohaterskiej walki i śmierci wielu Polaków, jak i tych patriotów, którzy, uciekając od niewoli, podjęli walkę w armiach sprzymierzonych krajów (zachodnich), a po wojnie – zamiast podziękowań i zaszczytów – spotkały ich prześladowania. To historia, niestety, prawdziwa, po latach ujawniona.

W liście Pani Kupczyńskiej „Takie będą Rzeczypospolite…” (ANGORA nr 6) czytam, że w gronie władz szkolnych i samorządowych powstał zamiar, aby angażować młodzież w proces ekshumacji żołnierzy wyklętych, którzy walczyli już w 1944 roku i po wojnie z reżimem radzieckim wprowadzonym w Polsce. Niestety, walka ta spowodowała śmierć wielu osób tak naprawdę zmuszonych do prowadzenia czynności administracyjnych. Każda walka zbrojna powoduje, że ludzie mogą czynić zło, a nawet zbrodnie. Wszystko zależy od człowieka, jego charakteru i wychowania w młodości przez rodziców, szkołę i społeczeństwo. Owszem, należy na lekcjach historii powiedzieć prawdę, poprawiać błędy, ale czynne angażowanie młodzieży w takie działania jest naprawdę brutalne, wręcz niesmaczne. Wzbudzanie w młodzieży nienawiści, złości i chęci odwetu jest na pewno ciężkim błędem wychowawczym. Zło nie zależy od kraju pochodzenia, ale od grupy ludzi skupiających się wokół zbiorowej sugestii brutalnych przywódców. Uczmy prawdy historycznej, jednak nie brutalnego odwetu. Niech ta prawda wyzwoli w nas, oprócz umiejętności przebaczania, chęć budowania lepszego jutra.

Albin Klimczak (adres internetowy do wiadomości redakcji)

Wodór – paliwo przyszłości

Już pół wieku temu testowano w Niemczech samochody BMW zasilane wodorem i wyniki były pozytywne, ale dalsze badania zostały zablokowane przez koncerny petrochemiczne w obawie przed konkurencją. W latach 2021 i 2022, kiedy skutki ocieplenia klimatu wynikające z nadmiernej emisji dwutlenku węgla doprowadziły w skali globalnej do tragicznych wydarzeń i gdy wojna Rosji z Ukrainą zaburzyła dostawy ropy i gazu dla europejskich odbiorców, zajęto się w trybie pilnym produkcją wodoru z wody jako czystego i bezemisyjnego paliwa.

W roku 1874 Juliusz Verne przepowiedział, że woda będzie węglem przyszłości: „Pozyskując wodór z wody, będziemy rozgrzewać parowce i lokomotywy. Wodór będzie niewyczerpalnym źródłem ciepła i światła”. Wizja ta zaczyna być przedmiotem realizacji w ujęciu globalnym. Stany Zjednoczone zaplanowały wydać w ciągu 10 lat 370 miliardów dolarów na technologie wodorowe i odnawialne źródła energii. Specjaliści od produkcji wodoru z wody uważają, że dzięki temu można będzie mówić o początku prawdziwej rewolucji wodorowej. Ten pierwiastek można wykorzystywać zarówno jako paliwo napędzające pojazdy, jak i do produkcji energii elektrycznej.

W Polsce również przewidziano uruchomienie produkcji wodoru z wody. Orlen zaplanował wydanie na ten cel 7 miliardów złotych do roku 2030. Zespół elektrowni Pątnów – Adamów – Konin otrzymał dotację na budowę wytwórni wodoru. Rok 2022 to początek wodorowej rewolucji na kolei. Powstaje pierwsza polska mikrosieć trakcyjna z wykorzystaniem wodoru własnej produkcji z wody.

Zakłady lotnicze Airbus planują na przełomie 2023 i 2024 roku przystosowanie kilku samolotów do zasilania paliwem wodorowym. Brytyjczycy testują piece na paliwo wodorowe, natomiast Japończycy montują w domach instalacje do produkcji wodoru jako paliwa na własne potrzeby komunikacyjne.

W skali globalnej są dwie znaczące technologie produkcji wodoru: jedna – z paliw kopalnych metodą reformingu parowego, druga – produkcja wodoru z wody metodą elektrolizy. Produkcja z gazu ziemnego jest energochłonna i szkodliwa dla środowiska. Na wyprodukowanie 1 kg wodoru z gazu zużywa się 50 kWh, przy emisji ok. 10 kg dwutlenku węgla. Poza tym gaz trzeba kupić. Metoda elektrolizy jest również energochłonna, ale zeroemisyjna, a jej produktem ubocznym jest czysty tlen. Do wyprodukowania 1 kg wodoru potrzeba 9 litrów wody, zaś jego wartość opałowa to 33,33 kWh, co odpowiada wartości opałowej 3,7 l benzyny. Relacja jest bardzo korzystna. W (nieodległej?) przyszłości produkcja wodoru oparta będzie na wodzie morskiej, której jest wystarczająco dużo i za darmo. Na wysoko rentowną produkcję wodoru z wody przy wykorzystaniu obecnej technologii mogą sobie pozwolić kraje wytwarzające tanią energię elektryczną z wodnych elektrowni, np. Islandia, Norwegia (…).

Obecnie na świecie 132 korporacje pracują nad rozwojem technologii wodorowych. W Europie następuje dynamiczny rozwój produkcji wodoru metodą elektrolizy. Elektrolizery (istniejące i w trakcie budowy) są zlokalizowane na morskich nabrzeżach, w pobliżu rozbudowywanych farm wiatrowych, które będą dostarczały do nich stosunkowo tanią energię elektryczną. Magazynowanie wodoru i jego transport nie będą stanowiły większych problemów.

Nasz kraj zaprzepaścił na wiele lat możliwość produkcji wodoru z wody morskiej. Nie zrobiono nic w sprawie uruchomienia morskiej energetyki wiatrowej będącej warunkiem jego pozyskiwania. Całkowity letarg w porównaniu z wieloma krajami europejskimi.

Pan minister Puda w wywiadzie przedstawił program rozwoju energetyki, którego realizacja dotycząca upowszechniania wodoru zapewni Polsce bezpieczeństwo energetyczne, a Polska w roku 2050 stanie się konkurencyjna w produkcji zielonego wodoru w Unii Europejskiej (mocny optymizm!).

Niektórzy specjaliści wyrażają obawę, że uruchomienie masowej produkcji wodoru z wody morskiej spowoduje znaczne obniżenie poziomu wód ocea nów. Jeżeli tak się stanie, to może w końcu ujrzymy Atlantydę? Myślę, że ubytek wody będzie na bieżąco uzupełniany przez topniejące lodowce.

Edmund Pawęzka (adres internetowy do wiadomości redakcji)

Dlaczego tak jest?

Piszę do Państwa w bardzo prostej sprawie z prostym pytaniem: Jaka jest rola banków w Rzeczypospolitej Polskiej?

Ostatnio złożyłem dyspozycje w banku na wypadek mojej śmierci z zamiarem, aby moje środki finansowe zostały przekazane odpowiedniej osobie w rodzinie. Nie uzyskałem żadnego potwierdzenia takich dyspozycji, mimo maili i telefonów. W placówce banku pracownik poinformował mnie, że od niego takiego potwierdzenia nie uzyskam.

Zacząłem się zastanawiać, jak wiele osób (przeżyli rodzinę, żyją w związku partnerskim etc.) ma konta, o których nie wie rodzina (bo jej nie ma, bo są skłóceni, nawet ktoś specjalnie majątek ukrywa – powody są różne)? Po śmierci takiego klienta banku złożone na kontach środki przepadają na rzecz… I tutaj pytanie. Na rzecz czyją? Banku?

Bank nie ma chyba obligatoryjnego obowiązku poinformowania kogokolwiek o takim fakcie. Jest, oczywiście, pełnomocnik rodzajowy, którego można uposażyć do dysponowania kontem, ale w przypadku śmierci właści ciela konta to pełnomocnictwo automatycznie jest anulowane. Jeśli ten pełnomocnik mimo wszystko wypłaci środki po śmierci właściciela, to jest to traktowane jako kradzież?!

Próbowałem w regulaminie banku znaleźć taki zapis, ale chyba jestem niezbyt dokładny. Nie mogłem. I do tej pory na próżno szukam odpowiedzi na pytania: Ile jest takich kont? Jakiej wielkości to jest kwota w skali roku? Co się dzieje z tymi środkami? Jakie są procedury banku w takich przypadkach? No i najważniejsze: DLACZEGO TAK JEST?
Pozdrawiam

Artur (nazwisko i adres internetowy do wiadomości redakcji)

Statystyczny bochenek

Jest taki stary dowcip, ponoć góralski, o średniej z hektara, który przypomina mi się często, gdy mam konieczność słuchania słów premiera. Konieczność, bo choć od siedmiu lat nie oglądam TVP, a Polskiego Radia nie słucham od 16 października 2007 roku, kiedy pojawił się tam pierwszy felieton niejakiego Sakiewicza, to jednak inne telewizje też puszczają wypowiedzi premiera. Ale najpierw ten dowcip. Na wiejskim zebraniu agitator partyjny opowiada chłopom o tym, jak to średnio wzrosły plony z hektara, a i średnia mleczność krów też się bardzo poprawiła. Na co jeden z obecnych wstaje i mówi: „Z tą średnią to jest coś nie tak, jak mówicie. Podam tylko jeden przykład. Mam 70 lat, mój wnuczek 10, czyli średnio mamy 40 – w sam raz do zabawienia się z kobitką; a jak się taka jedna chętna letniczka u nas zjawiła, to żaden z nas nie był w stanie nic zrobić”.

Dlaczego przypominam dowcip, łącząc go z premierem, choć wiem, że premier jest sądownie certyfikowanym kłamcą? Bo premier też lubi posługiwać się statystyką dla uwiarygodnienia swych łgarstw. Ostatnio widziałem premiera na tle piekarzy i plansz obrazujących relacje cen chleba i płac – „za Tuska” i obecnie. Przy czym premier – nie po raz pierwszy zresztą – za podstawę porównań przyjął nie płace średnie (znów ta nic niewarta średnia!) w gospodarce, lecz płacę minimalną. Różnica jest zasadnicza: to rząd swoimi aktami decyduje o płacy minimalnej, a wypłacać ją mają pracodawcy. Z tym zastrzeżeniem, że nie dotyczy to pracowników, których pracodawcą jest sam rząd, a więc na przykład zatrudnionych w administracji albo chociażby nauczycieli.

Może premier przedstawiłby zmianę siły nabywczej obywateli na przykładzie pensji nauczyciela? Kto to jest nauczyciel, każdy wie i prawie każdy – z wyłączeniem właściwego ministra, jak to się pisze w aktach prawnych – wie, jak ważny to zawód. Nie do wiary, ale dzisiaj płaca początkującego nauczyciela jest niższa o kilkadziesiąt złotych od płacy minimalnej. Przy czym inny pracownik szkoły, na przykład woźny, musi dostać płacę minimalną, a nauczyciel nie.

Ułatwię premierowi zadanie, sięgając do stosownych danych GUS. W 2016 roku, pierwszym roku rządów PiS, płaca minimalna wynosiła 1850 zł, dziś to 3490 zł, a od lipca br. będzie to nawet 3600 zł. Oznacza to, że w tych latach płaca minimalna wzrosła o 89 proc. (od lipca to będzie 94 proc.). To oczywiście dobrze, nie mamy nic przeciwko wzrostowi płacy minimalnej, bo minimalne wynagrodzenie kształtuje się w Polsce nadal na średnim poziomie w Unii Europejskiej. A jak jest z nauczycielami? W roku 2017, kiedy minimalna płaca wynosiła 2000 zł, nauczyciel stażysta zarabiał 2294 zł, czyli 115 proc., dziś, gdy minimalna wynosi 3490 zł, zarabia on 3424, czyli 98 proc. To ile bochenków chleba mógł kupić nauczyciel „za Tuska”, gdy chleb kosztował 2 – 3 zł, a ile może teraz, jeśli znajdzie gdzieś ten po 5 – 6 zł, panie premierze?
Oszczędzę premierowi liczenia – teraz mniej więcej połowę. Na dodatek, aby zwiększyć siłę rażenia swego kłamstwa, premier posługuje się pojęciem „bochenek”, a tymczasem wiadomo, że te bochenki stają się coraz mniejsze – właśnie po to, by cena jednostkowa nie rosła i by nie szokowała klientów.

Mark Twain już dość dawno odkrył, że „są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki”. Nasz premier porusza się między tymi rodzajami ze zręcznością mistrza biegu zjazdowego, a że przy tym zaczepia o tyczki i powinien zostać zdyskwalifikowany, nikogo z rządzących nie obchodzi.

Aleksander Popowski (adres internetowy do wiadomości redakcji)

2023-03-10

Angora


Wiadomości
Zdobyć PAST-ę, czyli nasze DNA. Rozmowa z MARKIEM MILLEREM
Tomasz Barański
Czarno na białym. Jak powinniśmy oceniać Walusia?
Krzysztof Różycki
Andrzej Duda będzie pracować w MKOI i zajmie się sportem?
Zebrał: WA
Pokojowa Nagroda Nobla i antynuklearni wojownicy uderzają w Putina
EW na podst.: The Asahi Shimbun, The Japan Times
Sprawa TVN i Polsatu. Czy na pewno chodzi o ochronę przed rosyjskimi oligarchami?
Marek Palczewski
Społeczeństwo
Sigma. Rozmowa z ANNĄ WILECZEK
Tomasz Zimoch
Poradnik na czas wojny. To powinieneś wiedzieć
Wybrała i tłum. EW Na podst. Myndigheten för samhällsskydd och beredskap – Rządowej Agencji do Spraw Sytuacji Kryzysowych
Szkoła do wynajęcia. To odpowiedź na kryzys kadrowy
E.W. na podst.: Aleksandra Pezda. „Belfer do wzięcia”. „Newsweek” nr 50/2024
„W pustyni i w puszczy” ma już 50 lat
(KGB) na podst. Radio TOK FM
Świat/Peryskop
Bożonarodzeniowy plac Świątego Piotra i 100 szopek w Watykanie
ANS na podst. vaticannews.va, ansa.it, rainews.it, sky.it, romatoday.it, ilpost.it
Rosjanie wywożą ukraińskie dzieci i przekazują rodzinom zastępczym
CEZ na podst.: 24tv.ua, newsonline.ua, currenttime.tv
Zmiany w Syrii. Obaliliśmy reżim!
(EW) Na podst.: CNN, BBC, Al Jazeera, Komsomolskaja Prawda
Francja. François Bayrou nowym premierem
(MS) LORIS BOICHOT © Figaro Syndication 2024
Wielkie otwarcie Notre-Dame de Paris. „Organy, obudźcie się!”
Magda Sawczuk
Lifestyle/Zdrowie
Godot de Mauroy. Twórczość Samuela Becketta
Leszek Turkiewicz
Angorka