Emilia Rennhack, z domu Kowalczyk, szykowała się na ślub koleżanki, więc poszła zrobić sobie manikiur. Salon kosmetyczny Hawaii Nail & Spa mieścił się w pobliżu jej domu, w centrum handlowym w Deer Park na Long Island. Około 16.30, kiedy siedziała już w fotelu, na parking z impetem wpadł chevrolet traverse. Potrącił przechodnia, uderzył w witrynę, przejechał przez całe pomieszczenie, taranując po drodze ludzi i sprzęty. Zatrzymał się dopiero po drugiej stronie budynku. Na nagraniu z miejsca wypadku widać zniszczenia – zawalone fragmenty sufitu, rozrzucone fotele, potłuczone szkło. Ofiar na filmie już nie ma, a było ich kilkanaście. Ciała uprzątnięto, ranni trafili do szpitala. Za kierownicą auta siedział 64-letni Steven Schwally. Zabił Emilię, właściciela salonu i dwóch pracowników. Ranił 10 innych osób, dwie ciężko. Wśród poszkodowanych była 12-letnia dziewczynka. Nie pierwszy raz prowadził po alkoholu. W 2014 roku stracił przez to czasowo prawo jazdy, a brat sprawcy, Edward, wyznał mediom, że Steven dwukrotnie odsiadywał karę więzienia za odmowę poddania się badaniu alkomatem. Edward mówi, że masakra w Deer Park to spełnienie jego najgorszego koszmaru.
Emilia na ślub koleżanki nie dotarła
W piątek 28 czerwca skończył się amerykański sen Polki. Nie zginęła na służbie, w chwili śmierci nie miała na sobie munduru. Tego dnia zakończyła już pracę. I życie. Krótkie, 30-letnie. Jej rodzice wyemigrowali do Stanów, gdy miała 12 lat. Chciała zostać funkcjonariuszką NYPD. W 2018 roku ukończyła akademię policyjną z wyróżnieniem za sprawność fizyczną. Rozpoczęła pracę w 102. komisariacie w Queens w oddziale ds. przemocy domowej. Tam poznała detektywa Carla Rennhacka. To wielka miłość, twierdzą ich koledzy. Niedawno, we wrześniu 2023 r., wzięli ślub swoich marzeń. Ich życie było wypełnione nadziejami i marzeniami o wspólnej przyszłości. Była niezwykle aktywną policjantką. W ciągu sześciu lat dokonała aż 150 aresztowań. Członkowie społeczności oraz bracia i siostry ze 102. komisariatu szanowali ją – napisały władze posterunku. Flaga przed komisariatem 102. została opuszczona do połowy masztu, policjanci nosili czarne wstążki na odznakach. W internecie na stronie FundtheFirst.com ogłosili zbiórkę pieniędzy: W tym trudnym czasie jednoczymy się i mamy nadzieję, że Wy również, aby wesprzeć rodzinę Carla i Emilii w pokryciu nieoczekiwanych wydatków pogrzebowych, pomóc im w podróży do Polski, aby rodzina i przyjaciele Emilii w Polsce mogli pożegnać się i uczcić jej pamięć w miejscu, które nazywała domem. Chcemy również upewnić się, że jej rodzice, którzy doświadczyli więcej cierpienia, niż powinien doświadczyć jakikolwiek rodzic, będą w stanie znieść utratę wsparcia finansowego Emilii. Carl i Emilia dopiero zaczęli budować swoje piękne życie razem. Ich przyszłość została im odebrana (…). Zjednoczmy się, aby wesprzeć i uczcić pamięć naszej przyjaciółki, wspaniałej młodej kobiety, która została nam odebrana zbyt wcześnie. Wzruszający apel nie pozostał bez odpowiedzi. Do 5 lipca zebrano prawie 60 tysięcy dolarów i zbiórka wciąż trwa. Wśród darczyńców są przyjaciele Rennhacków i obcy ludzie, Amerykanie i Polacy. Jeden z nich napisał: Jako przyszły, pełen nadziei policjant i rodak, również polskiego pochodzenia, mówię „Niech Bóg cię błogosławi” mojej siostrze Polce, jej rodzinie i przyjaciołom. Nie zostaniesz zapomniana, oficer Rennhack.
Znajomi wspominają Emilię jako wspaniałą kobietę. O zmarłych nie mówi się źle, lecz kiedy o synowej w samych superlatywach wypowiada się teściowa, matka Carla, Holy Rennhack, pochwały brzmią najbardziej wiarygodnie. – Mieszkaliśmy razem. Była pracowitą dziewczyną, bardzo mądrą, bardzo ładną. Niezwykle ładną. Po prostu cudowna, troskliwa osoba. Nie umiem powiedzieć o niej wystarczająco dużo dobrego.