Międzynarodowa akcja ratownicza. Grotołaz wydobyty z jaskini

12 września chory amerykański grotołaz został wyciągnięty z jaskini Morca na powierzchnię. Przygotowania do akcji ratowniczej trwały 10 dni. W wydobyciu go z głębokości 1040 metrów wzięło udział aż 200 speleologów, ratowników i lekarzy z dziewięciu krajów, także z Polski. 

Fot. Pixabay

Morca jest trzecią najgłębszą i szóstą najdłuższą jaskinią w Turcji. Wejście do niej na płaskowyżu Taşeli (góry Taurus) odkryto 11 lat temu. Co roku odbywają się wyprawy, aby ją badać. Grotołazi pokonali prawie 6 km jej korytarzy i dotarli na głębokość 1274 metrów. Wymiary jaskini zapewne wzrosną, bo w czasie każdej eksploracji znajdowane są kolejne przejścia. Pod koniec sierpnia ruszyła jedna z takich wypraw, a wśród uczestników był Marc Dickey. Speleologią zajmuje się całe dorosłe życie. Założył organizację pozarządową „Caving Academy”. Był sekretarzem komisji medycznej w Europejskim Stowarzyszeniu Ratownictwa Jaskiniowego. Zbadał jaskinie w 20 stanach USA i w 10 krajach świata. 

Przebieg sytuacji

31 sierpnia, gdy był 1100 metrów pod ziemią, gdzie panuje temperatura 4 st. Celsjusza, nagle źle się poczuł. Zdołał napisać wiadomość do speleologów znajdujących się nad nim w jaskini, że miał krwotok wewnętrzny. – Jeszcze stoję na nogach, ale jestem tak osłabiony, że nie dam rady sam wyjść na powierzchnię – przekazał 40-latek. Koledzy pomogli mu przedostać się do bazy namiotowej, zlokalizowanej na głębokości 1040 metrów. Myśleli, że tam dojdzie do siebie, ale 2 września poprosili o pomoc z zewnątrz. Dzień później helikopterem doleciał na miejsce zespół węgierskich służb ratownictwa jaskiniowego z lekarką. Dotarli do poszkodowanego i rozbili namiot medyczny. Tam doktor Zsófia podała Dickeyowi kroplówkę. Dotarł też sprzęt do badania krwi. Wyniki Amerykanina były tak słabe, że przetoczono mu krew. Gdy poczuł się lepiej, na miejsce zaczęli docierać kolejni ratownicy jaskiniowi, lekarze i ratownicy medyczni. 

4 września przylecieli następni Węgrzy, a także Bułgarzy. Turcy odpowiadali za logistykę akcji. 6 września do bazy dotarły zespoły z Włoch, Chorwacji i Polski. Po jednym ratowniku z Grupy Jurajskiej GOPR i Grupy Krynickiej GOPR i po dwóch ratowników z Grupy Sudeckiej GOPR oraz z Grupy Beskidy. Międzynarodowy zespół zaczął przygotowywać podziemną drogę ewakuacji. Instalowano dodatkowe mocowania w skałach, w niektórych miejscach nawet poszerzono szczeliny, aby zmieściły się w nich nosze z chorym. Na dnie jaskini zainstalowano dodatkowy system komunikacji bezprzewodowej „Cave- -Link”. Następnie zespoły ratownicze podzieliły między siebie drogę ewakuacji. Z 1040 na 900 metrów transportowali poszkodowanego na noszach Bułgarzy, następnie przejęli go Chorwaci. Od 715 na 500 metrów wciągali go Włosi, gdzie czekali już na niego Polacy. Na 360. metrze zajęli się nim Węgrzy. Ostatni odcinek od 180. metra należał do Turków. Akcja była niezwykle trudna, zwłaszcza że opatulony w śpiwór Amerykanin przez cały czas był podłączony do kroplówki. 

12 września pozostali na powierzchni speleolodzy powitali Amerykanina z noszami, na których napisali: „Welcome to 0 meters”. Dickey ze łzami w oczach podziękował wszystkim za pomoc: Tak różne kraje, jak USA, Turcja, Włochy, Bułgaria, Węgry, Polska, Rumunia, Chorwacja i Ukraina, udowodniły, że mogą ze sobą współpracować. Wiem też, że szybka reakcja Ankary w celu zapewnienia mi potrzebnych środków medycznych uratowała mi życie. 

2023-09-19

PKU na podst.: BBC, CNN, AP, Hurriyet Daily News, www.caverescue.eu