Film nakręcony przez Anglików i Amerykanów o wielkim Francuzie musiał stać się czymś w rodzaju parodii. Napoleon grany przez Joaquina Phoenixa, to korsykański dzikus szarpany ambicjami. Trochę śmieszny i nieco przerażający. Film sędziwego Ridleya Scotta (reżyser pamiętnego „Gladiatora”) opowiada historię Napoleona, nie szczędząc mu kuksańców.
Bonaparte to z jednej strony dziecinnie zazdrosny mąż, a z drugiej – gnany ambicją kapitan artylerii, który szybko zostaje generałem, a wkrótce cesarzem. Znawcy historii mocno wybrzydzają, że Scott nakręcił bajki o Napoleonie, Francuzi są oburzeni, że wyszydzono ich bohatera, nawet Polacy mają prawo narzekać, bo z historii napoleońskiej nas całkowicie wycięto. Zaledwie w dwóch scenach się o nas wspomina, i to zdawkowo.
Tłumy jednak walą na Napoleona skuszone zapewne bitewnymi zwiastunami. Widzowie ostrzą sobie pazurki na wielkie wojenne widowisko, sądząc, że autor „Gladiatora” i tym razem da nam epicki pokaz krwawych pojedynków. Z wielu bitew, jakie stoczył Napoleon, w filmie widzimy trzy. Bitwę pod Austerlitz, Borodino i klęskę pod Waterloo. Sceny bitewne robią wrażenie, ale dzięki efektom komputerowym. Końcowy obraz jest nieco odrealniony – tak jakbyśmy śledzili film fantasy, a nie historyczny.
Drugim ważnym wątkiem filmu jest miłość cesarza do Józefiny (w tej roli Vanessa Kirby, która przyćmiewa swą grą samego Phoenixa). Napoleon, który miewał kochanki, nie znosi zdrad żony i opuszcza swe wojsko w Egipcie tylko po to, by kontrolować małżonkę. Dla Polaków Napoleon był nadzieją na niepodległość. Dlatego Polacy bili się za cesarza najlepiej ze wszystkich, o czym wspominał sam Bonaparte. Oczywiście jak zawsze zostaliśmy oszukani i o Polskę biliśmy się… w Hiszpanii i na Karaibach. Mimo wykorzystania Polaków niczym mięso armatnie mamy Napoleona w swym hymnie, a głęboko pod skórą przyjazne nastawienie do Francuzów.
Można obejrzeć sobie upadek Napoleona na ekranie, ale chyba o wiele ciekawsza jest jednak bardziej aktualna historia, czyli zabawny upadek Napoleona z Nowogrodzkiej, który wbrew faktom nie chce przyjąć swej klęski do wiadomości.