Ani żywej, ani martwej. Od początku kryminalni zakładali, że z tym zaginięciem ma związek jej były mąż – Janusz G. 7 sierpnia 2014 roku w sądzie w Jaśle miał bowiem zapaść wyrok w sprawie podziału majątku byłych małżonków.
Halina rozwiodła się z Januszem sześć lat przed tymi wydarzeniami, w 2008 roku. Mieli dwóch dorosłych synów. Starszy mieszkał w Krakowie, młodszy z matką w Jaśle, w domu, który Janusz, uciekając przed laty przed dłużnikami, przepisał na teścia, czyli ojca Haliny. Od dawna domagał się zwrotu tego budynku. Problemy w małżeństwie zaczęły się mniej więcej w czwartym roku jego trwania.
Janusz coraz częściej był brutalny, stosował kontrowersyjne metody wychowawcze wobec dzieci. Jak zeznała koleżanka Haliny, kiedy były małe, w zimie siłą zabierał je na zewnątrz bez ubrań, twierdząc, że mają się hartować, miał też karmić je ugotowanymi małymi psami. Halina G. przychodziła do pracy ze śladami pobicia. Do tego doszły kłopoty finansowe związane z inwestycjami, które poczynił Janusz G. Na pokrycie zobowiązań Janusz żądał zwrotu domu, który zapisał na teścia, ale nie chcieli mu go oddać. Zaczęły się awantury, dochodziło do rękoczynów. W końcu żona wyrzuciła go z domu. Janusz zamieszkał w magazynach, w których urządził stosunkowo dochodowy skup złomu. Miał sporadyczny kontakt z synami. Alimenty płacił nieregularnie.
Gdy przestał, żona postarała się, by pieniądze z najmu lokali na terenie magazynów były przekazywane tytułem zaległych alimentów. Janusz groził, że nie daruje jej tego. Rozwód orzeczono 1 października 2008 roku. Powodem był m.in. fakt znęcania się fizycznego i psychicznego nad Haliną G., jak również konflikty majątkowe. Ale mimo rozwodu problemy się nie skończyły. W 2012 roku Janusz został skazany prawomocnym wyrokiem na siedem miesięcy więzienia, z warunkowym zawieszeniem na dwa lata, za znęcanie się nad panią Haliną i pobicie, oraz otrzymał zakaz zbliżania się. O zaginięciu kobiety zawiadomił jej partner Zbigniew, z którym od jakiegoś czasu była w związku, ale nie mieszkali razem. 6 sierpnia 2014 roku koło 9 rano próbował skontaktować się z Haliną telefonicznie, ale bez skutku.
Zaniepokojony pojechał do niej, jednak drzwi były zamknięte. Przez okno w garażu zauważył, że samochód stoi w środku i postanowił zaczekać na syna pielęgniarki. Około 16.30 Miłosz otworzył kluczem drzwi i wszedł do domu. Matki nie było. Łóżko rozścielono jak do spania, leżał na nim telefon mamy. Najważniejsze było spostrzeżenie, że zniknął dywan. W czasie policyjnych oględzin już na drzwiach między przedpokojem a gankiem znaleziono smugi niedokładnie startej krwi, na podłogach brunatne plamy. W łazience, w lewym rogu szafki pod umywalką, znajdowała się kropla krwi. Przed domem znaleziono rozerwany srebrny łańcuszek z przywieszką w kształcie prostokąta. Syn potwierdził, że należał do jego mamy.
Pies tropiący podjął ślad od drzwi wejściowych i doprowadził do asfaltowej drogi dojazdowej do posesji, gdzie zgubił trop. Przeszukano też magazyny, w których mieszkał Janusz G. Znaleziono świeżo uprane i rozwieszone spodnie i koszulę oraz ślady krwi w fordzie transit, jednym z kilku samochodów byłego męża Haliny G. Była to jej krew. Zatrzymany przez policję Janusz G. twierdził, że był u Haliny 5 sierpnia, natomiast 6 sierpnia pojawił się fordem w pobliżu jej domu, bo miał tam ukryty lewy złom kolejowy. Kilkanaście dni później prokurator Andrzej Dubiel wydał postanowienie o jego aresztowaniu. W czasie pobytu w areszcie śledczym podejrzany mówił policjantom, że podoba mu się w więzieniu i że wreszcie odpoczywa. Współwięźniom w celi groził, że w nocy poderżnie im gardła. Przekazywał im sprzeczne informacje. Raz twierdził, że jest niewinny, innym razem, że zabił żonę, następnie poćwiartował i zakopał na działce.
Wcześniej Janusz G. był podejrzewany o przetrzymywanie i zgwałcenie młodej kobiety, postępowanie jednak umorzono. Po prawie dwóch latach rozpoczął się proces poszlakowy, nigdy bowiem nie odnaleziono zaginionej żywej ani też jej zwłok. 26 marca 2020 roku Sąd Okręgowy w Krośnie skazał Janusza G. na 25 lat więzienia. 22 grudnia 2022 roku Sąd Apelacyjny w Rzeszowie utrzymał wyrok. 4 stycznia 2023 roku Sąd Najwyższy oddalił kasację.