Szacunki znajdują potwierdzenie w rzeczywistości – gdziekolwiek spojrzysz, królują słuchawki i zatyczki do uszu: w transporcie publicznym, w lotach na długich dystansach, biurach open space, restauracjach i w naszych łóżkach. Technologię redukcji hałasu po raz pierwszy opracowano w latach 50. ubiegłego wieku z myślą o ochronie pilotów przed uciążliwymi doznaniami dźwiękowymi w kokpicie. Natomiast pierwszy zestaw słuchawkowy, przeznaczony również dla lotnictwa, stworzyła amerykańska firma Bose i wypuściła go do sprzedaży w 1989 roku.
Urządzenia chroniące przed hukiem, wrzaskiem i buczeniem są więc stosunkowo młode, dokładnie tak jak dotkliwy brak ciszy, którą zaczęliśmy doceniać całkiem niedawno. Dziś jest oczywiste, że hałas to zabójca zwiększający ryzyko chorób układu krążenia i depresji. Za dowodami naukowymi poszło europejskie prawodawstwo, zakazujące narażania pracowników przez osiem godzin na dźwięki o natężeniu większym niż 85 decybeli, czyli tyle, ile wytwarzają blendery lub dmuchawy do liści. Nie ma jednak przepisów dotyczących hałasu poza firmami.
Tymczasem – jak mówi profesor David McAlpine, dyrektor Macquarie University Hearing, globalnego centrum badań nad słuchem – pojedyncze dawki od 100 do 105 dB wystarczą, aby uszkodzić neurony. Jednak nadmiar sztucznie wytwarzanej ciszy też ma swoje wady. Nieustanne noszenie zatyczek, w dzień i w nocy, wystarczy, aby już po tygodniu wywołać szumy w uszach.
– Jeśli odetniesz dźwięk, twój mózg nadmiernie to kompensuje i całkowicie zmieniają się ścieżki neuronowe. Majstrowanie przy energii dźwiękowej docierającej do uszu to manipulowanie tym, do czego ewoluował mózg – twierdzi uczony.
Postrzeganie ciszy i hałasu bardzo zmieniła pandemia. Zamknięci w domach nagle zdaliśmy sobie sprawę, że zgiełk w pracy wpływa na zdolność koncentracji i produktywność. A po powrocie do biur i zakładów przeżyliśmy dźwiękowy szok. Jeśli chodzi o rozproszenie uwagi, rodzaj hałasu ma znaczenie równie wielkie jak jego natężenie – umiarkowany, około 70 dB, bywa nawet pożyteczny, bo poprawia wydajność choćby podczas wykonywania zadań wymagających kreatywności. Dlatego zdaniem prof. McAlpine’a nadmierne poleganie na słuchawkach i zatyczkach wcale nie jest dobrym rozwiązaniem.