W hotelach o wysokim standardzie stanowią nawet 80 proc. gości. Arabowie zaczęli interesować się stolicą polskich Tatr w 2018 roku, gdy linie Emirates i Flydubai uruchomiły połączenia lotnicze z Krakowem. Pierwszym przyjezdnym był właściciel agencji turystycznej z Dubaju. Krakowscy znajomi pokazali mu Zakopane, zadurzył się w mieście i pocztą pantoflową rozreklamował je wśród swoich rodaków. Najpierw przyjeżdżały głównie rodziny, później dołączyli również single. Góralom trudno było przywyknąć do turystów z innego kręgu kulturowego, a Arabom porzucić zwyczaje niepasujące do naszych. Z czasem jednak obie strony dostroiły się znakomicie.
– Dzisiejsi Arabowie są kompletnie inni niż ci, którzy odwiedzali nas jeszcze trzy lata temu. Tacy bardziej zeuropeizowani – opowiada recepcjonistka jednego z zakopiańskich pensjonatów. – Tamci sprzed lat byli kłótliwi, chcieli, żebyśmy wszystko do nich dostosowywali. Tylko żądali, dziwili się, jeżeli coś nie było po ich myśli, a później przychodzili z pretensjami. To raz. Dwa: zostawiali niemożliwy chlew – śmieci wyrzucali przed pensjonat, nie do śmietników, tylko po prostu za drzwi. Ręczniki – kompletnie upaćkane nie wiadomo w czym – tak samo.
Dzisiaj arabski turysta nie jest problemem. – Pod względem czystości w ogóle nie różnią się od innych gości. Może poza tym, że zawsze zostawiają zalane łazienki, bo przecież nie podcierają się po skorzystaniu z toalety, tylko do podmywania używają takich specjalnych węży przywiezionych przez siebie, które najwidoczniej powodują jakieś efekty uboczne. Ale to pikuś, można się do tego przyzwyczaić. Recepcjonistka zauważyła, że nawet wygląd gości się zmienił. Kiedyś wszystkie Arabki chodziły zakryte od stóp do głów.
– Mówiliśmy na nie „skrzynki pocztowe”, bo tylko oczy miały odsłonięte i wyglądały, jakby patrzyły z wnętrza takiej skrzynki. Teraz większość, szczególnie młodszych kobiet, zakrywa jedynie włosy. Zresztą nawet gdyby wciąż chodziły w burkach, górale by im wybaczyli. Dutki Arabów rządzą w Zakopanem. – Da się na nich zarobić, bo pokoje biorą co najmniej na tydzień, a nie – jak Polacy – na trzy, cztery dni. Koleżanki, które pracują w drogich hotelach przy Krupówkach, mówiły, że mężczyźni czasami wynajmują wiele pokoi, bo przywożą kilka żon.