Odpowiedzialność za to, że bardzo dobry pomysł, jakim jest podnoszenie świadomości dzieci i młodzieży w zakresie profilaktyki zdrowia, został właściwie zaprzepaszczony, ponosi kierownictwo Ministerstwa Edukacji Narodowej. Czy trudno było zauważyć, że w roku, w którym ten przedmiot miał być wprowadzony do szkół, odbędą się wybory prezydenckie? Od razu ruszyła fala marketingu politycznego sił kościelno-prawicowych i premier podjął decyzję, że warto przeczekać i nie drażnić wyborców. Tym samym ważny przedmiot stał się nieobowiązkowy, a co za tym idzie, klasy świecą pustkami.
– Wiadomo, że burza polityczna rozpętana przez episkopat i polityków prawicy spowodowała, że przedmiot został w tym roku wprowadzony jako nieobowiązkowy. I oczywistą konsekwencją nieobowiązkowości jest to, że spora część uczniów i rodziców decyduje się, niestety, na nieskorzystanie z tego przedmiotu. Dlatego apelujemy, by dać przedmiotowi szansę, żeby uczniowie chociaż spróbowali posłuchać, czego się tam mogą dowiedzieć, żeby rodzice zapoznali się z podstawami programowymi, a nauczyciele z materiałami, które są dostępne na Zintegrowanej Platformie Edukacyjnej – powiedziała Barbara Nowacka, minister edukacji podczas konferencji prasowej podsumowującej wprowadzenie przedmiotu do szkół.
A statystyki są porażające. Zdecydowana większość uczniów nie chce chodzić na te zajęcia. Trzeba jednak dodać, że są placówki, w których 100 proc. uczniów chce uczestniczyć w lekcjach edukacji zdrowotnej – mowa tu o małych placówkach, w których uczy się poniżej 50 osób.
Przyczyny absencji będą badane, ale już teraz Barbara Nowacka wskazuje na nieobowiązkowość przedmiotu. – To samo byłoby, gdyby nieobowiązkowa była matematyka, fizyka, chemia, biologia, geografia, ale do tego oczywiście nie dopuszczę – powiedziała pani minister. Niestety, można odnieść wrażenie, że rodzice mają za dużo możliwości wpływania na edukację realizowaną przez system. Owszem, można mieć zastrzeżenia do polskiego systemu edukacji, ale to nie rodzice powinni decydować, jakie podstawy programowe i jakie przedmioty są realizowane w szkołach. Patrząc na to, jak wylano dziecko z kąpielą, pani minister Nowacka będzie miała duże trudności z wprowadzeniem edukacji zdrowotnej do szkół jako przedmiotu obowiązkowego. Po prostu emocje wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem i nawet najgenialniejsze kampanie promocyjne i edukacyjne, nie spowodują, że przeciwnicy, w tym rodzice, często kompletnie nieznający podstawy programowej, zmienią zdanie.