Wiedziałem, że Niemcy to egzotyka. Ale to, czego doświadczam, odkąd mieszkam w Berlinie, było dla mnie, młodego Kalifornijczyka, nie do pomyślenia. Rowerzyści dyktujący warunki na drodze, sześć różnych koszy na śmieci i wszechobecni palacze – najwyraźniej Niemcy pozostają w tyle nie tylko pod względem mody i muzyki.
Gdy wylądowałem na lotnisku BER, czułem się, jakby samolot Lufthansy był statkiem kosmicznym, a ziemia pode mną była częścią obcej planety. To oczywiście przesada, ale mój przyjazd do Niemiec był zawsze dziwnym, a jednocześnie fascynującym doświadczeniem, pisze w „Die Welt” Dan Honigstein, Kalifornijczyk. W końcu to egzotyczny kraj, z dziwacznymi konwencjami, których nie ma w Ameryce, a przynajmniej nie w Kalifornii. Nie wspominając o tym, że moje nowe miejsce zamieszkania, Berlin, jest jeszcze bardziej dziwne niż inne niemieckie miasta, które miałem okazję poznać podczas wcześniejszych pobytów w tym kraju.
Centrum wojny domowej
Gdy dotarłem do stolicy, miałem wrażenie, że znajduję się w centrum wojny domowej między pieszymi a armią pędzących rowerzystów. Nigdy w życiu nie bałem się rowerów tak, jak bałem się ich w Berlinie. Tam, skąd pochodzę, rowerzyści muszą się podporządkować kierowcom oraz pieszym. W Niemczech jest odwrotnie, to rowerzyści dyktują warunki na drogach. Jeżeli przypadkiem znajdziesz się na ścieżce rowerowej, miłośnicy dwóch kółek, nie zważając na twoją obecność, pędzą dalej z dużą prędkością, jakby to była gra komputerowa, a trafienie pieszego gwarantowało niezłą liczbę punktów.
Może warto by było zastosować amerykańskie rozwiązanie i zatrudnić emerytów, którzy staliby na środku ulicy w odblaskowych kamizelkach, aby kontrolować to szaleństwo?
Także atmosfera na niemieckich ulicach znacznie różni się od tej w Ameryce. Niemiecka ulica jest pełna egzotycznych aromatów. Wszędzie pachnie przeróżnymi owocami i ziołami, a to za sprawą palonych papierosów. Według najnowszych badań Niemcy ponownie znaleźli się w czołówce palaczy w Europie. Wyprzedzają ich tylko Turcy i Węgrzy.
Charakterystyczny zapach
Przed moim przyjazdem tutaj spodziewałem się, że berlińczycy chodzą po ulicach z piwem lub kebabem w dłoni, ale zobaczyłem i poczułem, że są to papierosy – zarówno elektroniczne, jak i te tradycyjne. Nigdy nie uważałem Niemców za ludzi rozmownych i teraz w końcu rozumiem dlaczego: są zbyt zajęci paleniem, by prowadzić konwersację. Szybko znalazłem też odpowiedź na pytanie, skąd berlińczycy biorą te ogromne ilości tytoniu. Otóż wzdłuż ulic miasta ciągną się setki sklepików „Späti”, które do późnych godzin nocnych oferują tytoń i papierosy, a także alkohol i podstawowe produkty spożywcze.
Pochodząc nie tylko z Kalifornii, ale także z niezwykle dbającej o zdrowie Doliny Krzemowej, przeżyłem kulturowy szok, widząc, jak popularne jest tu palenie. W amerykańskiej telewizji pełno jest reklam antytytoniowych. To samo dotyczy mediów społecznościowych. Na każdym pudełku papierosów umieszczone są drastyczne obrazy pokazujące skutki palenia. W przeciwieństwie do Niemiec, palenie w pobliżu innych osób uważane jest w USA za bardzo niegrzeczne. W Stanach po prostu nie wypada palić w miejscach publicznych. To nietaktowne i niemodne. Jeszcze inna praktyka uważana w USA za archaiczną w Niemczech trzyma się bardzo dobrze. Chodzi o płacenie gotówką. To szokujące, ale w Niemczech monety i banknoty są nadal najważniejszymi środkami płatniczymi.
Tylko gotówka?
Bardzo dziwne jest przebywanie w kraju, w którym niektóre sklepy przyjmują tylko gotówkę. W Ameryce – a zwłaszcza w Dolinie Krzemowej – cyfryzacja jest tak wszechobecna, że nikt nie potrzebuje gotówki. Dla Amerykanina to kolejny szok kulturowy: ktoś płaci jeszcze banknotami i monetami, których Amerykanie nie noszą przy sobie już od lat.
Chociaż płacenie smartfonem lub kartą kredytową jest znacznie wygodniejsze, to płatność kartą wiąże się z opłatami. Może dlatego w Niemczech nadal w dużym stopniu ludzie wolą płacić gotówką? Chociaż wydaje się, że Niemcy po prostu nie nadążają za nową technologią.
Ciągłe i wszechobecne palenie, agresywne zachowanie podczas jazdy na rowerze i konieczność noszenia przy sobie gotówki to tylko trzy z wielu niemieckich dziwactw. Inne to… ocenianie uczniów w szkołach czy rygorystyczne przestrzeganie sortowania śmieci. Dlaczego niska ocena w niemieckiej szkole jest w rzeczywistości lepsza niż wysoka, dlaczego trzeba używać aż sześciu różnych pojemników na śmieci? Na te pytania trudno jest znaleźć prostą odpowiedź.
Na szczęście sporo rodowitych Niemców śmieje się ze swoich dziwactw. Wygląda na to, że Niemcy mają dystans do siebie i najwyraźniej lubią wyśmiewać się z typowo niemieckich przywar.