Prezydent opowiada, że czytał na głos Racine’a i Moliere’a, Duhamela, Mauriaca, Gide’a, Cocteau i Giraudoux. Nie wymienia Dumasa, Hugo i Balzaka, bo nazwiska te są bardziej niż oczywiste. Macron odkrył je na nowo w scenariuszu widowiska szykowanego na otwarcie igrzysk olimpijskich Paryż 2024. Ten gigantyczny teatr pełen magii, ekwilibrystyki, realizmu surrealistycznego, bezpośrednich cytatów z piosenek paryskich, gimnastyki akrobatycznej, popisów kaskaderskich, operowania światłem, dźwiękiem i wdziękiem kilkudziesięciu tysięcy wykonawców, stał się opowieścią o stolicy Francji znanej, lecz od tej strony pokazywanej po raz pierwszy jako odkrycie cywilizacyjne i kulturowe.
Scenografią tego spektaklu był Paryż, włącznie z Sekwaną, którą przepłynęło 200 łodzi, statków i okrętów wiozących delegacje uczestniczące w igrzyskach. Kilka lat wcześniej eksperymentowano z podobną koncepcją scenograficzną w Londynie, ale na pełną skalę udało się to zrobić dopiero według pomysłu Macrona. Bez jego wizji byłoby to niemożliwe. Kilka miesięcy wcześniej Paryż płonął, demonstranci podpalali samochody, prezydent rozwiązał parlament i ogłosił przedterminowe wybory, na kilka tygodni przed olimpiadą dokonano zamachów na pociągi dalekobieżne, a teraz gigantyczne przedsięwzięcie udało się zrealizować jak w prawdziwym teatrze, bez najmniejszego widocznego problemu. Po dachach biegali bohaterowie „Dzwonnika z Notre Dame”, w tym światowej sławy kontratenor Jakub Józef Orliński, który w czymś takim nigdy jeszcze nie śpiewał. Płomień przywieziony z Aten migał nad Łukiem Triumfalnym, a hasło rewolucji francuskiej – wolność, równość i braterstwo (albo śmierć) – dawało o sobie znać wszędzie i ciągle, choć bez czwartego członu. Takich historycznych nawiasów, jak je nazywał prezydent Fran çois Mitterrand, niedopowiedzianych, było na inauguracji igrzysk wiele. Komuna Paryska to jeden z nich. Z jej powodu wyburzono w Paryżu 81 gotyckich kościołów, żeby poszerzyć wąziutkie ulice i uniemożliwić w razie czego budowanie nowych barykad.
Przekroczenie barier pochodzenia
„Republikanin nie może zapomnieć o braterstwie” – pisze republikanin Macron. „Braterstwo jest trzecim słowem naszej dewizy. Często uważane jest za najbardziej niejasne spośród całej trójki, tymczasem to ono łączy wolność i równość, swego rodzaju przyjacielską życzliwość, która przekracza bariery pochodzenia. Braterstwo, które nie zgadza się na wykluczenie, jest jakby niewidzialnym sercem francuskiego projektu”.
Igrzyska Paryż 2024 były zaprzeczeniem rewolucji i barykad. Poza tradycyjnymi funkcjami, które zdefiniował baron de Coubertin (zamiast zabijać się na polach bitew, używajcie namiastek śmiercionośnych narzędzi, rywalizując na stadionach), paryskie zmagania ujawniły kilkanaście państewek wielkości znaczka pocztowego, jak Santa Lucia, które też potrafią zdobywać medale – i to w sprintach. Odkryły też talenty lekkoatletyczne i bokserskie dziewczynek spod lubelskich wsi zabitych deskami. Patronował temu prezydent republiki, który wygłosił najkrótsze przemówienie w swojej karierze: „Igrzyska olimpijskie Paryż 2024 zostają otwarte”.
Mocarstwo w wielu dziedzinach
Francja jest wielkim mocarstwem sportowym (gospodarczym, kulturalnym, politycznym i nuklearnym też). Widać to było w dniach igrzysk Paryż 2024 nie tylko na stadionach, lecz także na ulicach i placach miasta. Rozgrywki gromadziły mnóstwo widzów niezależnie od tego, czy były to popisy sprinterów, czy tak ezoteryczne zawody jak wspinaczka po ścianach. Żeby jednak zachęcić widzów do oglądania atletów różnej maści, trzeba nie tylko sekundować sportowcom, lecz też samemu być sportowcem. Masowe zainteresowanie sportem przynosi rezultaty w postaci rekordów, medali i pochodnych w rodzaju dyscyplin zawodowych, jak tenis, piłka nożna i sporty zimowe, które też mają swoje olimpiady. Aliści 16 złotych medali Francji teraz, to nic w porównaniu z osiągnięciami malutkiej Holandii, czyli Niderlandów. W ocenach olimpijskich osiągnięć polskich olimpijczyków pojawia się nieuchronnie Holandia ze swoimi 15 medalami złotymi. Niższy niż niderlandzki urobek medalowy nie jest winą sportowców, lecz atmosfery politycznej w kraju, gdzie zepsuto relacje między ludźmi. W Niderlandach takie rzeczy odbyły się 200 lat przed rewolucją francuską i od tamtej pory panuje tam spokój. Co to są Niderlandy? Napoleon powiedział żartobliwie: To ziemie naniesione przez rzeki Francji.
Premier Donald Tusk zapowiedział rozpoczęcie starań o organizację olimpiady w Warszawie w 2040 lub 2044 roku. Starał się o to już prezydent stolicy Stefan Starzyński, ale wojna temu przeszkodziła. Dał nam przykład Bonaparte…