R E K L A M A
R E K L A M A

Łotwa i jej skarby. Bunkry na dzikich plażach

W podświadomości mamy zakorzeniony atawistyczny mechanizm nakazujący z pewną rezerwą traktować obcość. Przy czym „obcy” nie zawsze musi oznaczać przybysza z innego kontynentu. Geografia w skali mikro też wyznacza swoje granice. Czasem terra incognita staje się zwykłe „osiedle za rzeką”, a obcymi „ludzie zza torów”. 

Fot. Mateusz Żemła

Łotewska Karosta to podręcznikowy przykład „osiedla za rzeką”. Leżąca za szerokim kanałem dzielnica połączona jest z pozostałą częścią Lipawy zwodzonym mostem i przez dziesięciolecia dorobiła się mało ciekawej opinii. Z całkiem racjonalnych powodów. Jej obcość nie wynika z banalnych uprzedzeń mieszkańców głównego miasta. Karosta, mimo rdzennie łotewskiej nazwy oznaczającej „port wojenny”, od początku istnienia związana jest z… okupantem. Najpierw carską, potem sowiecką Rosją. Bazę marynarki polecił tu zbudować car Aleksander III, dzieło kontynuował jego syn Mikołaj. Powstały charakterystyczne, zachowane do dziś budynki z czerwonej cegły, dominująca nad okolicą cerkiew o złotych kopułach i zespół żelbetonowych fortów, chroniących Karostę od północy.

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-08-26

Mateusz Żemła