Włoskie media – u siebie przyzwyczajone do leciwych polityków i niemłodych papieży (prezydent Mattarella w lipcu skończy 83 lata, papież Franciszek w grudniu będzie celebrował dwie ósemki) – dziwią się jednak geriatrycznej rywalizacji na najwyższym szczeblu w Stanach. Dziennik Il Sole 24 Ore pisał o „kampanii sędziwych przywódców”, katolicka agencja AgenSir donosiła o obawach amerykańskich wyborców wobec „dwóch starszych i zdezorientowanych kandydatów prowadzących kampanie vintage”, zaś Esquire Italia otwarcie pytał, „dlaczego w amerykańskich wyborach prezydenckich w 2024 roku zatryumfuje gerontokracja”, bo niezależnie kto wygra, za ocea nem trzeba będzie odtrąbić wybór najstarszego prezydenta w historii!
Staruszek Joe Biden?
Trump, który był prezydentem Stanów Zjednoczonych od 2017 do 2021 roku i teraz ponownie chce tam dyrygować, w walce o Amerykę, jaka rozstrzygnie się w listopadzie, często próbuje dyskredytować Bidena ze względu na datę urodzenia, chociaż od jego własnej różni się ona o niecałe cztery lata. To mu się nawet udaje, bo mimo że są prawie rówieśnikami, Biden jest postrzegany w sondażach jako ten bardziej posunięty w procesie starzenia i bardziej nieadekwatny. Urodziny Trumpa były kolejną okazją, by dokuczać Bidenowi, przedstawiając go jako zramolałego i zdemenciałego nieudacznika, poprzez komentarze w stylu: „On (Biden) nawet nie wie, co oznacza słowo inflacja, to jak miałby z nią walczyć”; „Nie kojarzy, gdzie się, do cholery, znajduje”; „Nasz kraj jest niszczony przez niekompetentnych ludzi”. Trump rutynowo podjudzał wyborców, wystawiając na pośmiewisko przeciwnika, ale niewybredne kpiny nie przypadły do gustu gubernatorowi Illinois, który – zniesmaczony hipokryzją opluwania za rok w akcie urodzenia – wypalił, że Trump sam jest „starym pierdzielem spryskującym sobie twarz pomarańczową opalenizną”. Gubernator nie dbał nawet o to, że może być z tego pozew (jest na tyle bogaty, że może postponować kogo zapragnie).
Trump też miewa problemy
W rzeczywistości kłopotliwe wpadki, które budzą wątpliwości co do bystrości umysłu i sugerują zaistnienie istotnych patologii związanych z długością życia, zdarzają się obu kandydatom. Donald Trump chwalił na przykład węgierskiego premiera za jego prężne przywództwo w… Turcji i twierdził, że kraj Viktora Orbána ma jakiś wspólny front z Rosją, w czym nie utrafił, bo obojętne, czy miał na myśli Węgry, czy Turcję, żadne z tych państw nie grani czy z terytorium Rosji. Joe Biden z kolei powoływał się na niedawne spotkanie z Mitterrandem, tyle że miał na myśli Macrona, a nie zmarłego w 1996 roku François. Zdarzyło mu się także przemianować prezydenta Egiptu na głowę Meksyku i pomylić Ukrainę z Irakiem.
W miarę zbliżania się pierwszej debaty telewizyjnej – zaplanowana jest na 27 czerwca – w kampaniach obu kandydatów nasilają się wzajemne odniesienia do stanu możliwości poznawczych i pamięci, co wynika też z tego, że w ankietach wiek duetu pretendentów uważany jest za element najbardziej niepokojący wyborców, a zatem ten, w który trzeba uderzyć. Teraz każde wystąpienie i przemówienie Trumpa i Bidena analizowane jest w celu wykrycia ich gaf, amnezji i potknięć werbalnych, bo mogą się one przydać, aby zburzyć wizerunek któregoś ze współzawodników w wyścigu po Amerykę.
Czy rzeczywiście, jak podsumował Wall Street Italia, ci kandydaci są „za starzy” na rządy? Fakty są takie, że XXI wiek nie sprzyja zanadto młodym liderom, gdyż połowa światowej populacji jest kierowana przez przywódców po siedemdziesiątce.