Było więc o co się bić, bo przecież idee i dobro wspólne nie mogą przesłaniać korzyści materialnych, a perspektywa odprawy i emerytury była kusząca. Wie o tym odchodzący poseł Ryszard Czarnecki, który na otarcie łez otrzyma ponad 870 tys. zł odprawy.
W szranki o bój o miejsce w PE wstąpiła w tym roku Joanna Lichocka, członkini Rady Mediów Narodowych, znana ze sławetnego (choć niesławnego) fucka pokazanego w Sejmie opozycji. Związana wcześniej m.in. z „Rzeczpospolitą”, „Newsweekiem”, „Gazetą Polską” i „Do Rzeczy”. Nie pomogło jej wsparcie od Jarosława Kaczyńskiego. W okręgu łódzkim otrzymała ponad 41 tys. głosów i zajęła trzecie, niepremiowane, miejsce na liście PiS.
Do boju ruszył też Jacek Kurski, były prezes TVP, a wcześniej dziennikarz m.in. „Tygodnika Solidarność”, Deutsche Press Agentur oraz BBC. Autor propagandowych sukcesów Prawa i Sprawiedliwości (w wywiadzie z Danutą Holecką mówił, że Andrzej Duda zawdzięczał wybór na prezydenta relacjom TVP) startował z drugiego miejsca w okręgu mazowieckim i przegrał sromotnie, bo uzyskał dopiero szósty wynik (zdobył ponad 32 tys. głosów) i wyprzedził go nawet dziesiąty kandydat z listy PiS. Dla ego Jacka Kurskiego z pewnością był to potężny cios. A przecież ustawiał się na konferencjach za plecami prezesa, szeroko uśmiechał, pierś do orderów wypinał.
Sam Kaczyński podkreślał jego i TVP zasługi w zwycięstwach wyborczych PiS i zaznaczał, że „energia, inicjatywa i inwencja z niego tryskają”. Jak widać, nie pomogło, tryskały za słabo, przynajmniej w województwie mazowieckim. Trzeba było Kurskiemu jechać na Podkarpacie albo i Podlasie, bo może tam by miał więcej szans? Trudno powiedzieć. Być może „ciemny lud” uznał, że nie chce być już ciemny, i nie zagłosował na milionera z TVP (4,6 mln zł) i Banku Światowego (ponad milion złotych), bo dość już zarobił i teraz szanse trzeba dać innym. Prawdą jest również, że Kurski nie był specjalnie kochany wśród lokalnej społeczności i polityków Prawa i Sprawiedliwości. I mimo że Kaczyński popierał go „całym sercem”, serca wyborców pozostały zimne. Teraz Kurski, jak sam oświadczył, chce pracować „dla dobra Polski”. Ciekawe wyzwanie, albowiem jak dotąd pracował dla dobra swojego, co – jak widać – „docenili” również jego wyborcy.
Wśród zwycięskich kandydatów znalazł się Michał Kobosko, wiceprzewodniczący Trzeciej Drogi. W okręgu warszawskim (nr 4) zdobył ponad 39 tys. głosów. Wcześniej Kobosko był posłem na Sejm X kadencji, redaktorem naczelnym „Newsweeka”, „Dziennika Polska-Europa-Świat” i tygodnika „Wprost”. W Sejmie został wybrany na przewodniczącego Komisji ds. Unii Europejskiej. Teraz będzie zasiadał w Parlamencie Europejskim i tego wyboru wyborcy wstydzić się nie muszą, bo wybrali kompetentnego menedżera i dziennikarza, który wie, po co jedzie do Brukseli i nie będzie tam „jeździł” zezłomowanym autem, jak pewien europoseł zasiadający w Parlamencie Europejskim przez 20 lat…
Droga z mediów do polityki europejskiej bywa wyboista i na ogół jednokierunkowa; dla wielu pozostaje niezrealizowanym marzeniem (vide: Lichocka czy Kurski). Jednym z głównych zadań Parlamentu Europejskiego jest podejmowanie wysiłków w celu ochrony prawnej dziennikarzy w krajach członkowskich. Miejmy nadzieję, że Michał Kobosko jako były dziennikarz będzie troszczył się o nasze interesy i stał na straży wolności mediów.