W tym czasie doby względnie stabilnego stanu ciężkiego przeplatały się z dramatycznymi kryzysami oddechowymi. Było naprawdę krucho i ekipy telewizyjne przygotowywały się na realizację smutnego materiału na żywo. Dziennikarze zgromadzeni w okolicy wymieniali się newsami pozyskanymi nieformalnie od personelu i były to najczarniejsze sygnały. Wypatrywano nawet, czy na teren kliniki nie wjechał samochód do przewożenia zwłok! Policjanci przed wejściem sprawiali wrażenie zaniepokojonych, podminowanych, jakby wiedzieli już coś, czego publicznie nie ujawniono, ale przynajmniej pozwalali gromadzić się przed wejściem. Wpatrywanie się w okna wysokich pięter kliniki, aby ustalić, czy przy zapalonych światłach da się wypatrzyć z zewnątrz, co się dzieje w apartamencie Franciszka, stało się domeną korespondentów, osób z grona rodzinnego pacjentów i tych, którzy przyjechali specjalnie dla papieża, aby zapalić świeczkę, położyć kartkę z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia, zaśpiewać, zmówić zdrowaśkę.
Subskrybuj