18 miesięcy więzienia o złagodzonym rygorze – taką karę 5 czerwca 2024 sąd w Miluzie (wschodnia Francja) wymierzył 38-letniemu Polakowi Marcinowi R. Proces trwał kilka godzin, a zgromadzone dowody przekonały sędziego, iż R. winien jest przestępstwa przewożenia środków odurzających. Kazał mu również zapłacić grzywnę 60 tys. euro i orzekł przymusową deportację. Gdy Marcin R. skończy odbywać karę we francuskim więzieniu, zostanie przewieziony do Polski. Tutaj zapewne odbierze wezwanie na przesłuchanie w Centralnym Biurze Śledczym Policji.
Przypadkowa wpadka
Była niedziela 2 czerwca 2024 roku. Funkcjonariusze francuskiej Służby Celnej jak co dzień w nieoznakowanym radiowozie rutynowo patrolowali autostradę w okolicach miasta Burnhaupt-le-Bas. Ich uwagę zwrócił citroen berlingo na polskich tablicach rejestracyjnych. W tym okresie francuskie służby dostały polecenie kontrolowania zagranicznych pojazdów, by sprawdzać, czy nie przewożą nielegalnych imigrantów. Celnicy włączyli więc sygnał świetlny, a jeden z nich lizakiem nakazał kierowcy zjechać na pobliski parking. Krótka kontrola bagażnika nie wykazała niczego podejrzanego. Kierowca jechał sam i nie przewoził żadnego uchodźcy. Jednak było coś, co zwróciło uwagę starszego celnika. Sam Polak użył tego dnia bardzo dużo dezodorantu, a intensywna woń kosmetyku wypełniła przestrzeń citroena. Z pozoru nie było to nic podejrzanego, bo używania dezodorantów – nawet w tak dużej ilości – prawo nie zabrania. Jednak starszy celnik nabrał podejrzeń, że polski kierowca w rzeczywistości nie chce dodać sobie stylu, tylko zniwelować inny zapach – na przykład tego, czego przewozić nie wolno. Dwaj funkcjonariusze wezwali załogę z psem tropiącym i – jak się okazało – był to strzał w dziesiątkę. Wytresowany wilczur wszedł do wnętrza citroena i chwilę później zaczął uderzać łapami w tylne siedzenie. Celnicy znaleźli tam skrytkę a w niej… aż 17 kilogramów konopi indyjskich. Policyjny ekspert wycenił ich czarnorynkową wartość na 67 tysięcy euro. Jeszcze tego samego dnia Polak stanął przed prokuratorem, który nakazał osadzenie go w areszcie i oskarżył o przemyt narkotyków. Sąd zebrał się w tej sprawie trzy dni później i po kilku godzinach wydał wyrok. Sędzia okazał się łaskawy, ponieważ R. wyraził skruchę, przeprosił za swój czyn, a przede wszystkim, w rozmowie z prokuratorem, ujawnił całe tło zdarzeń.
Subskrybuj